nagłówek "Avorum respice mores" (Bacz na obyczaje przodków) – dewiza herbowa przysługująca jedynie hrabiom Ledóchowskim h. Szaława link nagłówka

Wieści ze starego folwarku

Anno Domini 2024

Kolejny dzień z "Pamiętników Misjonarzy":
XXII dzień: Dzień bezbarwny
7 lipca 1990 r.

Andrzej Kobylińskio. Roman Woźnica CMF Wieczorem uroczysta msza św. w kościele; chór pokazywał swą klasę. Następnie szykowanie liturgii niedzielnej.

Św. Mateusz Ewangelista (zm. ok 60 r.)Polinowska Krypta "...Anioł zaś przemówił do niewiast: «Wy się nie bójcie! Gdyż wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział. Chodźcie, zobaczcie miejsce, gdzie leżał"... Czytaj dalej

Kresowe depesze Ojca Wojciecha:
3 (17). Wampiryczne przekąski
17 maja 2023 r.

o. Wojciech Kobyliński CMFWśród ciekawostek ukraińskiej gałęzi spożywczej nie sposób nie wspomnieć o „Hematohenie”, którego należy skojarzyć z hemoglobiną. Mowa bowiem o słodkich batonikach produkowanych przy użyciu liofilizowanej krwi… Co prawda nie ludzkiej, a bydlęcej, ale jednak. Zanim ktoś się oburzy i stwierdzi, że to przecież obrzydlistwo, warto wspomnieć polską kaszankę czy czerninę, które dla części ludzkości są pokarmami całkowicie niejadalnymi – z przyczyn nie tylko religijnych (w judaizmie i islamie), ale i czysto psychologicznych. Działa to również w drugą stronę i wielu Europejczyków oburza się nawet o wzmiankę na temat jedzeniu mięsa psów, kotów czy różnego rodzaju owadów, w innych kulturach uważanych za przysmak.

Wracając jednak do tematu, historia „Hematohenu” sięga końca dziewiętnastowiecznej armii szwajcarskiej, ale jego renesans rozpoczął się dopiero kiedy trafił do komunistycznej Rosji, a później krajów Związku Radzieckiego, w których jednym z najbardziej naglących problemów było niedożywienie dzieci. Nie dość, że słodki i smaczny, to jeszcze zdrowy (zalecany przy objawach anemii). O jego sukcesie niech świadczy fakt, że przetrwał czasy reformy ustrojowej z końca XX wieku i dzisiaj można spotkać go w zasadzie w każdej aptece, z uwagi na prawo patentowe również pod innymi nazwami. Nie będę ukrywał, że najbardziej przypadł mi do gustu „Hematovit”, z pociesznym wampirem na opakowaniu – coś takiego po prostu musiało się pojawić.

W smaku przypomina to nieco nasze poczciwe irysy, choć wyczulone podniebienie potrafi wyczuć żelazisty posmak krwi (coś jak z krwawiącego dziąsła). W każdym razie jeśli ktoś z Was zawita kiedyś na Ukrainę (czy innego postsowieckiego kraju), warto spróbować, a nawet zawieźć kilka do Polski jako kulinarną ciekawostkę i poczęstować… np. teściową.

zobacz poprzednie kresowe depesze...

Z życia rodziny: Wspomnienie o Mamie i Babci Jadzi
marzec 2024 r.

Jacek KobylińskiJadwiga Drelowiec W dniu 2 marca 2024 r. w wieku 92 lat zmarła nasza kochana Mama i Babcia seniorka Marianna Jadwiga Drelowiec, z domu Starzyńska... Czytaj dalej

Maciej Kobyliński'Potop' reżyseria Jerzy Hoffman Szlachta ostatnio nie ma w naszej ojczyźnie dobrej "prasy". Mam na myśli goszczący na kinowych ekranach film "Kos" (zdobył najwięcej, sześć Polskich Nagród Filmowych Orły 2024) oraz netflixowy serial "1670" (Orzeł 2024 za najlepszy serial). W świecie, który przedstawiają szlachta myśli wyłącznie o jedzeniu i pieniądzach, chłopów bije, strzela do nich dla zabicia nudy, a chłopki gwałci. Jaka jest prawda?... Czytaj dalej

Kolejny dzień z "Pamiętników Misjonarzy":
XXI dzień
6 lipca 1990 r.

Andrzej Kobylińskio. Roman Woźnica CMF Po spędzeniu korespondencyjnej nocy (zwłaszcza przez jednego z misjonarzy), dzień pod znakiem szykowania pierwszej poczty przesyłanej kanałem dyplomatycznym. Zajechaliśmy z siostrą Lucją pod zamkniętą bramę Nuncjatury; po kilku grzecznych, lecz bezskutecznych pierwszych próbach dostania się do środka, usiłowaliśmy bardziej efektywnie dać znać o swym przybyciu: dzwonienie ciągłe i szarpanie, klaksony, bębnienie w żelazną bramę i nerwowe szarpanie kłódek… Nagle – Pan Prezydent Republiki osłodził nam gorycz oczekiwania, przejeżdżając obok z paradnym orszakiem wojska przy szalonym wyciu syren (typowa murzyńska panika).

Jeden bardziej zniecierpliwiony misjonarz i tracący już nadzieję, po analizie urządzeń blokujących bramę, otworzył ją sprytnie, stosując własne palce. Drugi – bardziej odważny, nie zważając na uzbrojony w pojazd pancerny i karabiny maszynowe oddział wojskowy trzymający straż opodal, wszedł na teren Ambasady i zaczął dobijać się do budynku. Śmiała próba okazała się skuteczna.

Przekazaliśmy pocztę i inne dokumenty; po serdecznej rozmowie i zapewnieniu o możliwości robienia tak zawsze, pożegnaliśmy się stosując obce języki.

Nadużywając uprzejmości sióstr (Lucji konkretnie), w drodze powrotnej wstąpiliśmy do katedry.

Nowoczesna, piękna, z niezwykłym rozmachem i gustem architektonicznym budowla, wywarła na nas silne wrażenie. Wieczorem, zmordowani bogactwem przeżyć, na gorąco zredagowaliśmy dwa dni naszej kroniki.

23-lecie serwisu, 300 tysięcy odwiedzin i projekt sprzed dwóch dekad!
9 lutego 2024 r.

Bartosz KobylińskiW tym roku, w 23 rocznicę powstania serwisu Polinów, jak co roku zbiegającą się z Międzynarodowym Świętem Pizzy, wyjątkowo nie przytaczamy garści statystyk na temat odwiedzin naszego serwisu. Wujek Google bowiem tak spartolił ostatnio ich analizę, że jeszcze przez dłuższy czas będziemy odnajdywać się w nowej rzeczywistości. Może warto jedynie wspomnieć, że z nowym rokiem przeszliśmy w końcu na bezpieczny protokół https, a liczba odwiedzin naszego serwisu przekroczyła właśnie... 300 tysięcy! W zamian serwujemy jednak coś zupełnie innego – a mianowicie publikujemy wreszcie projekt, który powinien ukazać się na naszej stronie już dwie dekady temu!

Nadrabiamy zaległości, czyli odkopujemy projekt sprzed 20 lat...

Sama koncepcja "Wirtualnego spaceru po Polinowie" rodziła się w czasach, gdy o podróżach w cyfrowym świecie nikt jeszcze nawet nie myślał, na pomysł zapyziałego pejsbooka na szczęście nikt jeszcze nie wpadł, telefony służyły jedynie do telefonowania, a internet w zasadzie dopiero raczkował. Użyte w projekcie zdjęcia pochodzą bowiem z... lata 2004 roku! Na dodatek były wykonane jednym z pierwszych cyfrowych aparatów na polskim rynku – MediaTech Sphinx, w celowo zdegradowanej do 624x504 pikseli rozdzielczości. Wspomnę jedynie, że były to na tyle zamierzchłe czasy, że ludzie wielce dziwili się na widok aparatu który robi jedynie ciche "piiiik" zamiast dźwięku zwalnianej przysłony, a na dodatek nie przewija kliszy po wykonaniu zdjęcia...

Podobnie jak i pomarzyć można było o jakichś interaktywnych mapach, które po kliknięciu przenoszą nas magicznie do danego miejsca i jego szczegółowego opisu. Dziś na dodatek takie podróże okraszone są licznymi zdjęciami, filmami i trójwymiarem, a spacery 3D w obecnych czasach to przecież nic nadzwyczajnego i w ich tworzeniu specjalizują się już liczne firmy. W dodatku za jednym kliknięciem można się przecież przenieść na ulice w zasadzie każdego miasta na świecie. Jednak 20 lat temu wcale nie było to takie oczywiste, a w zasadzie... po prostu nie istniało, pozostając co najwyżej w sferze odległych marzeń.

Pamiętam jeszcze snucie przez nas opowieści o świecie stworzonym na wzór tego rzeczywistego, zbudowanym z trójwymiarowych brył imitujących m.in. budynki i inne obiekty, a później być może nawet i podłożeniu go jako scenerii jakiejś strzelanki FPP. Akurat te opowieści skończyły się jedynie na wykonaniu dwuwymiarowej planszy do gry "Worms" na Amidze, przedstawiającej nasz dom i jego otoczenie, ale to już inna historia.

Co do strony technicznej to autorski "silnik" całego spaceru powstał w czystym HTMLu, a więc bez żadnych animacji i wspomagaczy w Javie, Flashu czy innych wynalazkach, znacznie ułatwiających przecież cały proces. Poruszanie po okolicy przypomina zaś stare, dobre gry RPG na Amigę typu "Ishar" czy "Black Crypt". Cała strona zbudowana jest z 26 unikalnych lokacji, na które to składa się z kolei 105 zdjęć, przy czym do każdego z nich przyporządkowana jest odrębna strona html. Z prostego rachunku wynika, że na sam "silnik" składa się z aż 210 plików, nie licząc grafiki, dźwięków i innych plików pomocniczych. Masa roboty? No, może trochę, ale za to jaka frajda! A czy całe otoczenie aż tak bardzo się zmieniło? Oceńcie sami! Miłego spacerowania!

Wirtualny spacer

Maciej Kobyliński'Apolonia' i 'Józef' W XIX w. chlubą Polinowa był piękny i rozległy park angielski ze stawami. Niestety niewiele z niego zostało, ponieważ został prawie do cna wycięty przez naszego pradziadka Michała Kobylińskiego, a pozyskane drewno sprzedane, aby spłacić zadłużenie po zakupie majątku. Historia ta dotyczy dwóch drzew, które miały najwięcej szczęścia i uniknęły zagłady. Dąb "Józef" i kasztan "Apolonia" do dziś dnia schylają swoje korony nad brzegami Dużego Stawu... Czytaj dalej

Maciej KobylińskiTrzech Króli na Polinowie W zeszłym roku zdążający konno na łosickie uroczystości Trzej Królowie zjawili się najpierw na Polinowie. W tym roku królowie podróżowali pieszo, ale za to odwiedziła nas królewska "konna straż przyboczna" pod opieką Pana Kosieradzkiego... Czytaj dalej

Ojcowie serwisu Polinów
Polinów
Kobylińscy
południowe Podlasie
południowe Podlasie
Kobylińscy
Kobylińscy