nagłówek "Avorum respice mores" (Bacz na obyczaje przodków) – dewiza herbowa przysługująca jedynie hrabiom Ledóchowskim h. Szaława link nagłówka

Wieści ze starego folwarku

Anno Domini 2018

Nareszcie zima na Polinowie
grudzień 2018 r.

Jacek KobylińskiPrzyszła nagle, nocą i przykryła całą szpetotę późnej jesieni. Oby tak chciała pozostać chociaż do Świąt Bożego Narodzenia. Jakoś ostatnio rzadko możemy cieszyć się jej urokami. Co popada, to zaraz stopnieje i znów błoto wychyla spod mokrego śniegu....

Babie lato
12 października 2018 r.

Maciej KobylińskiPo wyjątkowo ciepłej wiośnie, upalnym lecie, na Polinowie czas na piękną, złotą jesień...

"Rdzeń nadal się trzyma", czyli ślub i wesele kolejnego z brzega...
6 października 2018 r.

Bartosz Kobyliński Ajajaj! Parzy!!! - można by rzec, gdy przychodzi czas na kolejnego z brzegu - tym razem, licząc jednak od końca. Oto bowiem kolejny straceniec z rodzinnego konaru rzuca się wprost pod nadjeżdżający pociąg w otchłań miłości! Tak, tak, 6 października 2018 r. swój najważniejszy i najszczęśliwszy dzień w życiu (przynajmniej według zeznań świadków, tako i samych zainteresowanych) miała kolejna, druga już (sic! cóż za tempo!) para z czworga naszego rodzeństwa.
Pozwólcie jednak, że po tym nieco dramatycznym wstępie, z ogromnym trudem powstrzymując się od dalszych uszczypliwostek, dla odmiany przytoczę kilka faktów dokumentujących całe to wydarzenie. A na owe - trzeba przyznać - dane nam było czekać naprawdę szmat czasu...

Oj, taaaaak... Długie to były lata: pełne znoju, niepewności, mniej lub bardziej żałosnych prób i błędów, łez, zawodów, pustki, wyrzeczeń, beznadziei, zgrzytania zębów i ogólnej sromoty... Jak bowiem nazwać popołudniowe żłopanie piwska z kolegami, weekendowe imprezy, po których na próżno szukać było u własnej wątroby oznak życia, noce zarwane harataniem w gałę na PlayStation, czy wreszcie gnicie w wyrze do południa? Podczas gdy umysł się lasował, szarpana konwulsjami wątroba konała samotnie w ciszy... I tak, podczas gdy mrok szczelnie spowijał całą dolinę, nieoczekiwanie nadszedł jednak ten dzień, kiedy to słońce przedarło się wreszcie przez chmury, na wieki rozpraszając ciemności, napełniając serca nadzieją, a życie sensem!
No dobra - cięcieeee! Koniec tych wyniosłości - pora wrócić na ziemię i związaną z nią prozę życia.

By nie popadać zatem w dalsze egzaltacje, a jednocześnie nie narażać i tak już mocno nadwątlonej cierpliwości własnej bratowej, pozwólcie, że przejdę do konkretów. Jak już bowiem na wstępie zdążyłem nadmienić, 6 października 2018 r. nasza Młoda Para - Grzegorz i Milena - zawarli sakrament małżeństwa. Po domowych błogosławieństwach, ceremonia zaślubin odbyła się w parafii Panny Młodej - kościele pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Starym Opolu. Po niekończących się i ckliwych życzeniach, przy których niejeden makijaż popłynął wraz ze łzami, na przyjęcie weselne pojechaliśmy do pachnącej jeszcze świeżością, siedleckiej Aleksandrii, by tam w dalszym ciągu radować już nie tylko ducha, ale i nadwątlone ciała, a przynajmniej ich co poniektóre członki. Milczeniem bowiem pominę fakt, że dla niektórych organów wewnętrznych wielu z gości jednak lepiej byłoby, gdyby ten wieczór w ogóle nie nastał...

Ale co by nie przeciągać struny, o tym napiszę już w oddzielnej, obszernej relacji, która w bólu i znoju powstaje już od pierwszych godzin od zakończenia ceremonii - z przerwą jedynie na przymusową przerwę trzeźwościową oraz regenerację szybko zanikającej wątroby. Na szczęście luki w pamięci zaczynają się powoli zapełniać, a co się nie uzupełni - dopcha się zdjęciami... Z właściwą relacją i jej terminem nie chcę jednak zapeszać, zwłaszcza biorąc pod uwagę upływające właśnie 6 lat od poprzedniego wesela, czekającego grzecznie w kolejce na opisanie... Czytelnikom jak zwykle pozostaje zatem w niegasnącej nadziei cierpliwie czekać na następny rozkaz z Mat-Planety! I oby po drodze nie trafiła się jakaś kolejna ceremonia, bo tym razem pod naporem materiału utknę na amen! Ahoj!

Filmy
październik 2018 r.

Jacek KobylińskiZapraszamy do obejrzenia filmów promocyjnych o Polinowie i misjach.

Co wspólnego z Polinowem ma admirał Józef Unrug?
1-2 października 2018 r.

Bartosz KobylińskiJak zapewne większość z Was wie, w Helu rozpoczną się dziś uroczystości pogrzebowe dowódcy Marynarki Wojennej w okresie II RP i dowódcy Obrony Wybrzeża we wrześniu 1939 r., admirała Józefa Unruga i jego żony Zofii. Ich szczątki przypłynęły z Francji do Polski w niedzielę na pokładzie okrętu ORP Kościuszko.
Nie wszyscy jednak wiedzą, że w jednym z obozów jenieckich razem z nim siedział Stanisław Kobyliński - syn Michała Kobylińskiego. Po tym, jak pod Mławą jego pułk został okrążony i rozbity, a żołnierze wzięci do niewoli, oficerowie zostali następnie przetransportowani do Stalagu w Niemczech, po czym przewiezieni do oficerskiego obozu w Murnau koło Monachium w Bawarii. Współwięźniami Stanisława byli tam m.in. wspomniany Józef Unrug, Witold Pilecki ps. „Witold”, „Druh”, Henryk Sucharski, a także generałowie dywizji, generałowie brygady i pułkownicy. W obozie Stanisław przesiedział długie sześć lat – aż do końca wojny, ale o tym przeczytacie więcej na stronie "Kobylińscy na Polinowie". Przy tej okazji warto jednak nieco przybliżyć postać admirała Józefa Unruga, tym bardziej, ze bezsprzecznie na to zasługuje:

"Józef Michał Hubert Unrug - Polski admirał pochodzenia niemieckiego, dowodzący Marynarką Wojenną i morski oficer pokładowy okrętów podwodnych. Podczas I wojny światowej był dowódcą okrętów podwodnych i flotylli okrętów podwodnych w Kaiserliche Marine. Następnie wstąpił do odrodzonej polskiej Marynarki Wojennej. Od 1925 do 1939 dowodził Flotą i Obszarem Nadmorskim, a w trakcie kampanii wrześniowej Obroną Wybrzeża. Po wyjściu z niewoli niemieckiej, pod koniec II wojny światowej, zajmował stanowisko I zastępcy szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej".

Po kapitulacji, z racji jego wcześniejszej służby w marynarce niemieckiej, hitlerowcy proponowali admirałowi Unrugowi pobyt w niewoli na specjalnych warunkach. On jednak konsekwentnie się nie zgadzał. Przetrzymywany był kolejno w kilku oflagach, w tym w dwóch karnych, gdzie był szczególnie szykanowany. W niewoli Józef Unrug rozmawiał z Niemcami tylko po polsku za pośrednictwem tłumaczy. Niemieccy oficerowie dziwili się, że były niemiecki dowódca nie mówi po niemiecku. Wtedy admirał odpowiadał, że jest Polakiem i polskim oficerem, a języka niemieckiego zapomniał 1 września 1939 roku...

Przerzucano go z obozu do obozu, gdzie zachował nie tylko dumną i nieugiętą postawę, ale też poczucie wojskowego drygu. Niższych rangą żołnierzy upominał nawet, by byli schludnie ubrani i zachowywali się z godnością. Upominał ich także, by nie podawali Niemcom ręki. Sam traktował ich z góry i wymagał, by respektowali jego stopień wojskowy.

Kiedy adm. Unrug umierał zdecydował, że jego szczątki mogą wrócić do Polski tylko wtedy, kiedy zamordowani przez stalinowskich oprawców jego towarzysze boju będą z honorem pochowani. I tak też się właśnie stało...

Afrykańskie kazania w Łosicach
12 sierpnia 2018 r.

Bartosz Kobyliński W imieniu o. Andrzeja Kobylińskiego CMF, serdecznie zapraszamy na msze św. w jego rodzinnej, łosickiej parafii Św. Zygmunta, podczas których 12 sierpnia br. podzieli się najświeższymi wieściami z samego serca nowej misji - tym razem z dala od oceanu i daleko w głębi lądu, bo aż 700 kilometrów na północny wschód od dotychczasowego miejsca pobytu - w mieście Koudougou w Burkina Faso. Niestety klimat jest tam dalece bardziej paskudny niż w dotychczasowych lokalizacjach (wszak Sahara tuż tuż!), a krajobraz skalisty, skrajnie suchy i szalenie niewdzięczny, no ale w końcu to służba, a nie wakacje... Wszak już z samej definicji owej posługi, czy wreszcie nazwy - "misja" - można wywnioskować, że miejsca pracy raczej się tu nie wybiera... Mapę z dokładną lokalizacją wszystkich dotychczasowych, jak i obecnej misji można obejrzeć w naszym serwisie na stronie tytułowej Misji Afrykańskich.

Po mszach św. zachęcamy do osobistego spotkania z o. Andrzejem i złożenia ofiary na wsparcie budowy czwartego już (sic!) kościoła jego autorstwa. Z racji odmiennego klimatu, jak i szalenie ubogich zasobów materiałowych zastanych na miejscu (doskwiera głównie brak drewna), budowa będzie wymagała użycia zgoła innych technologii i materiałów, niż te stosowane dotychczas na Wybrzeżu.
Warto przy tym wspomnieć, że w czerwcu br. minęło 28 lat od rozpoczęcia posługi naszego misjonarza na Czarnym Lądzie. Pozostaje życzyć mu co najmniej tyle samo wiosen w takim zdrowiu i zapale do pracy!

Wakacje, wakacje
lipiec 2018 r.

Maciej KobylińskiNiedługo półmetek wakacji. Oto przegląd najważniejszych wydarzeń...

Maciej KobylińskiNa polinowskim niebie został zaobserwowany niezidentyfikowany obiekt latający. Po wnikliwej analizie okazało się, że tajemniczy obiekt to papuga Ara żółtoskrzydła (Ara macao)...

Majówka 2018
maj 2018 r.

Maciej KobylińskiTegoroczna majówka, nie dość że wyjątkowo długa, to jeszcze była bardzo ciepła i słoneczna...

Wielkanoc 2018
2 kwietnia 2018 r.

Maciej KobylińskiŚnieg, deszcz i wichury - taka była w tym roku wielkanocna pogoda. W niektórych częściach Polski wichura osiągała prędkość 80 km/h, miejscami występowała wraz z zacinającym deszczem. Niektórzy musieli wielkanocny obiad gotować bez prądu....>

Problem z Marzanną
20 marca 2018 r.

Maciej KobylińskiDziś pierwszy dzień wiosny! 20 marca o godzinie 17:15. rozpoczęła się astronomiczna wiosna! Niestety póki co za bardzo tego w przyrodzie nie widać, a na domiar złego jest problem z utopieniem Marzanny...>

17 wiosen XX-wiecznego serwisu Polinów!
9 lutego 2018 r., godz. 20:49

Bartosz Kobyliński Trzeba otwarcie przyznać, że ostatnimi laty nasz serwis - nie wiedzieć zresztą kiedy - z nieopierzonego małolata wyrósł na dorodnego nastolatka. A że jak co roku w dniu 9 lutego obchodzi urodziny, na dodatek w Międzynarodowy Dzień Pizzy, wypadałoby przynajmniej w kilku słowach wspomnieć o tym wydarzeniu. Jednak jako że zamówiony w pobliskiej pizzerii urodzinowy tort nieubłaganie już stygnie, dziś - w przeciwieństwie do okrągłych rocznic - obędzie się bez zbytniego nadęcia:)
Przy okazji corocznych podsumowań warto jednak przytoczyć wskazanie naszego licznika odwiedzin - a ten przekroczył właśnie 215 000 wizyt! Jednym słowem - jest co świętować, tylko jak do jasnej cholery wcisnąć w siebie pizzę, skoro w kolejce do strawienia leży jeszcze całe stado wczorajszych pąków? Ale co tam, urodziny ma się tylko raz w roku! A zatem - Cowabunga!!!

Trzej Królowie wyruszyli z... Polinowa!
6 stycznia 2018 r.

Bartosz Kobyliński Jako że na czele tegorocznej, Niedzielno-Palmowej procesji zamiast koni szedł jedynie osamotniony osiołek, warto wspomnieć o wcześniejszym pochodzie. 6 stycznia bowiem – w uroczystość Objawienia Pańskiego – po pokonaniu wszelkich niemocy, a trzeba przyznać, że było ich wiele, po raz pierwszy w historii uroczyście wyruszył ulicami Łosic Orszak Trzech Króli!

Jak przy większości imprez mających coś wspólnego z historią, Polinów i tym razem musiał zapisać się na kolejnych kartach historii Łosic. Nie dość bowiem, że Trzej Królowie zatrzymali się w owym majątku na tzw. przepążkę, to na dodatek jeden z królów posiada gdzieś w okolicy swe korzenie, co oczywiście nie przeczy faktowi, że przybył z dalekiej Babilonii...

Niestety pogoda, jak zwykle już o tej porze, nie zachwyciła swą aurą, racząc nas kilkoma kreskami ponad punkt zamarzania wody... Jedynym pocieszeniem był fakt, że nie padało, co mogłoby już z kolei na poważnie spaskudzić całą imprezę. Jako że pochód opisywany był w wielu lokalnych mediach, przytoczę tylko najważniejsze punkty:

Barwny pochód rozpoczął swoją trasę przy kościele Świętej Trójcy, przed którym odegrano pierwszą ze scen pt. „Pałac Heroda”. Trzej Królowie na koniach poprowadzili następnie orszak w kierunku centrum miasta, gdzie przy Łosickim Domu Kultury zainscenizowano poszukiwanie schronienia przez św. Rodzinę w miejscowej gospodzie. Po opadnięciu kolorowych dymów odegranej przy rynku głównym sceny pt. „Diabelskie Sztuczki”, następną cześć przedstawiono przy kościele św. Zygmunta, gdzie pastuszkowie wskazali drogę do Betlejem. Finałowa scena i pokłon Trzech Króli odbyły się nieopodal, przy Transgranicznym Centrum Dialogu Kultur. Tam też, przy akompaniamencie kolęd, podsumowano cały orszak.

Frekwencja zaskoczyła nie tylko organizatorów, ale również uczestników pochodu, bowiem ten mógł liczyć nawet i 3 tys. duszyczek! Pozostaje tylko pogratulować!

Ojcowie serwisu Polinów
Polinów
Kobylińscy
południowe Podlasie
południowe Podlasie
Kobylińscy
Kobylińscy