nagłówek "Avorum respice mores" (Bacz na obyczaje przodków) – dewiza herbowa przysługująca jedynie hrabiom Ledóchowskim h. Szaława link nagłówka

marzec 2009 r.

Roztopy

'Artur Wielogłowski - 'Zaranie wiosny'.

Jacek KobylińskiKiedyś, niemal każda zima kończyła się roztopami. Śnieg nie topniał, a jego warstwa przybierała na grubości od grudnia do lutego. Zwykle na początku marca przydarzał się ciepły i słoneczny dzień - wtedy to zaczynały się roztopy. Zmarznięta pod śniegiem ziemia nie wchłaniała wody, a stopniały śnieg spływał małymi strumykami stopniowo łączącymi się w coraz większe, te wpadały zaś do rowów i okolicznych rzeczek. Nasza Polinówka przyjmowała wody głównie z okolicznych pól na wschód od Łosic. Najpierw mętna woda pojawiała się na powierzchni lodu, który pokrywał rzeczkę. Potem lód pękał, a woda coraz śmielej rozlewała się na okoliczne łąki, szuflując starym korytem przez łąki Tokarskiego, napełniając po drodze dwa jeziorka, by spływając za stawami połączyć się z okresowym potokiem płynącym od strony cmentarza.

Michał Wywiórski - 'Krzyż na rozstaju'.

Roztopy stanowiły nie lada atrakcję dla polinowskiej dziatwy. Tego dnia działo się tak wiele, że w kąt szły zatem książki i zadane lekcje. Takiego widowiska nie można było przegapić, a na następne trzeba by było czekać co najmniej rok! Najlepszą zabawą było pływanie na krach lodowych. Lód był już co prawda kruchy i zabawy na nim kończyły się z reguły niegroźną kąpielą w lodowatej wodzie, ale nikt się tym jakoś specjalnie nie zrażał. Pamiętam jak sąsiadka Pani Irena siłą zaprowadziła mnie i brata Andrzeja do siebie i przebrała w suche ubrania jej chłopców. Nasze mokre okrycia spakowała i dopiero w takim stanie odprawiła do domu.

Michał Wywiórski - 'Odwilż'.

Przednią zabawą było też puszczanie na spienione wody łódek i ich wyścigi. W wodzie taplały się też zwierzaki polne, których nory zalała wcześniej woda (myszy polne, krety i ryjówki). Często strumień płynął nad mostkami z uwagi na zbyt małe światło przepustów, rozmywając przy tym gruntową drogę prowadzącą z Polinowa na pola. Wtedy powrót do domu był dość trudny nawet w gumowcach. Wujek Tokarski otwierał wtedy przepusty przy stawach, bojąc się o wytrzymałość grobli. Woda szumiała niosąc resztki liści, gałęzi i wszelkiego śmiecia. Ale kiedy opadła, ku uciesze wszystkich objawiało się piaszczyste dno Polinówki oraz jeziorka wypełnione wodą, która w promieniach wiosennego słońca tu nagrzewała się najszybciej, pozwalając nam na taplanie już na przełomie kwietnia i maja.

To, co dla nas było atrakcją, nad Bugiem stanowiło spory problem. Wojskowe amfibie wywoziły z zalanych gospodarstw ludzi i zwierzęta. Za to całe mienie chłopskie, w tym wszystkie uprawy, były obowiązkowo ubezpieczone - taki za komuny był obowiązek. Wiem, że tamtejszy chłopi wcale na powodzie nie narzekali, bo zgłaszali zawsze więcej niż tracili i dostawali solidne odszkodowania.

Julian Fałat - 'Przeprawa przez roztopy'.

Gdy śniegi spłynęły, zaczynało się błoto. Ziemia rozmarzała stopniowo. Ta wierzchnia, rozmarznięta i nasączona wodą warstwa dawała efekt błota, które pogłębiało się w miarę rozmarzania ziemi. Koszmarnie błotnista była m.in. droga łącząca Polinów z Łosicami, biegnąca przez tzw. Błonie (zresztą adres Polinowa brzmiał wtedy "ul. Błonie 47"). Błoto obsychało jednak dość szybko w promieniach wiosennego słońca. Gdy obeschło zaś polinowskie podwórko, zaczynał się okres wiosennych zabaw, wśród których prym wiodła ta w chowanego. Trwała zwykle do zapadnięcia zmroku i trudno było nas zagonić do domów.

Józef Chełmoński - 'Żurawie, pejzaż z łąką'.

Zapach zamarzniętej ziemi, wiosenne głosy ptactwa, budząca się po zimowym śnie przyroda - to wszystko było zbyt interesujące by zamykać się w czterech ścianach. To, co działo się wokół nas nie było zagłuszane przez internet i telewizję, gry komputerowe czy nawet muzykę, bo ich po prostu nie było! Dzięki temu do dziś doskonale pamiętam zdarzenia, zapachy i nastroje oraz cały ten polinowski mikroklimat - dokładnie taki, jaki był - naturalny, powiązany z przyrodą, zmiennością pór roku i nieodłącznymi zabawami, które zmieniały się w zależności od tego, co działo się za oknem. Zastanawiam się jednak czy dzisiejsze dzieciaki będą miały co wspominać ze swego dzieciństwa...

Ojcowie serwisu Polinów
Gawędy przy kominku i Polinowski rok
Kobylińscy
południowe Podlasie
południowe Podlasie
Kobylińscy
Kobylińscy