marzec 2020 r.
Pandemia i wiosna
Za oknem przyroda budzi się do życia, a w miastach życie zamiera. ZARAZA – to słowo już zostało zapomniane. Co prawda były jakieś epidemie grypowe, ale tym się nikt specjalnie nie przejmował. To co dzieje się teraz na świecie zmieni nasze myślenie na długie lata. Nikt nie wie, co się jeszcze wydarzy? Kogo ta zaraza dotknie? Jakie będą jej skutki dla naszej ekonomi i nie tylko.
To wszystko na razie śledzimy poprzez media i zaczynamy wystrzegać się bliskich kontaktów z bliźnimi. Dotkliwości i ograniczenia uprzykrzają życie przede wszystkim mieszczuchom. Na prowincji życie toczy się swoim prawie normalnym trybem. Zaczęły się prace polowe i ogrodowe, obserwuje się przeloty ptactwa, podziwia pierwsze wiosenne kwiaty i cieszy każdy cieplejszy dzień. Aż ciśnie się do głowy frazes „ Niech tam sobie będzie wojna … byle nasza wieś spokojna…”.
Ale w dzisiejszych czasach nie da się żyć w izolacji. Zaraza dotrze też na prowincję. Zapewne nieco później i może nie z takim impetem jak w miastach. Póki co prowincja jest jeszcze azylem spokoju i względnego bezpieczeństwa. Zaś uroki wiosny wynagradzają złe i straszne wieści. Najgorsza jest jednak bezsilność na nieszczęścia, które dotykają bliźnich. Lawina nieszczęść dopiero się rozpędza. Dotknie pewnie wielu z nas pośrednio lub osobiście. Nie zaznaliśmy okrucieństw wojny, to niestety spotykamy się z zagrożeniami wynikającymi z szerzącej się zarazy.
Wiosna daje nikłą nadzieję, że Słońce okaże się najlepszym lekiem na wirusy, bo przecież grypy kończą się gdy mocniej przygrzeje. Nadzieja jest nikła, bo dziś rozmawiałem z bratem Ojcem Andrzejem misjonarzem w Burkina Faso. Mają tam ponad 40 stopni w cieniu a kościoły pozamykano z powodu wirusa. Cóż, pokładajmy nadzieję w Bożej Opatrzności, nie dajmy się zwariować i nie lekceważmy tej nowej dla wszystkich sytuacji. Starajmy się być pomocni dla bliźnich, zachowując zdrowy rozsądek i zalecany dystans. Nie przegapmy też wiosny bo następna dopiero za rok, a nie wiemy co on przyniesie.