Polinowska krypta
Każda stara posesja posiada swoją historię. Czasem są to tylko suche kroniki jej dziejów, czasem są to jednak fascynujące niczym z baśni opowieści. W miejscu, o którym chcielibyśmy opowiedzieć, zdarzyło się już wiele niezwykłych rzeczy, zaś koleje jego losów były jeszcze bardziej zmienne niźli czasy, w których przyszło mu istnieć.
Krypto-reklama, czyli schodami w dół... |
Zagłębmy się nieco pod powierzchnię ziemi, a dokładnie pod polinowską, dworską, dawną oranżerię, o której pisaliśmy w innym miejscu. Znajduje się tam chyba najbardziej interesująca część całego budynku - piwnice. Nie są to jednak zwyczajne piwnice z prostymi, betonowymi stropami, ale prawdziwe lochy wybudowane w całości z cegły, zwieńczone kolebkowymi sklepieniami. Można się tam natknąć na wiele dziwnych rozwiązań architektonicznych, których zamysłu najprawdopodobniej nigdy już nie poznamy - np. tajemniczy, półokrągły szyb w południowej ścianie prowadzący... donikąd! Doświadczenia licznych prac remontowych pozwalają też sądzić, że budynek został kiedyś dotknięty pożarem, o czym świadczą zwęglone kawałki drewna pod wybraną warstwą ziemi oraz w stropie za cegłami. Ale jak było naprawdę - wiedzą zapewne już tylko wałęsające się tu i ówdzie duchy dawnych mieszkańców tego mrocznego miejsca.
O długim rodowodzie piwnic świadczą m.in piękne kolebkowe (beczkowe) sklepienia z odcinkowymi łękami sklepiennymi. Odkucie tynku w piwnicach ujawniło z kolei stosowane już od XVI w. kowadełkowe (blokowe) wątki ceglane na ścianach. Składają się one z dwóch powtarzalnych warstw cegieł: główkowej i wozówkowej. Przesunięcie pionowych spoin poprzecznych o 1/4 długości cegły daje obraz kowadełka w licu muru. Ścianę północno-zachodnią piwnic stanowi zaś ciekawe połączenie cegły i kamienia, zwane z łacińskiego "Opus mixtum" - a więc technika budowli stosowana przez starożytnych Rzymian!
Legendy
Z historią zamków, pałaców, wiekowych dworów czy innych przesiąkniętych historią budynków wiążą się często legendy o tajemniczych lochach. Taką legendę posiada też i stara polinowska oranżeria.
Jak wspominali nasi dziadowie, od dawien dawna krążyły w okolicy opowieści o korytarzach, które z piwnic pod oranżerią miały prowadzić do pobliskiego dworu (znajdował się on kilkaset metrów na południe). Nasi rodzice snuli niegdyś opowieści o tym, jak cierpliwie opukiwali każdą cegłę z nadzieją ich odnalezienia. Nie ma się czemu dziwić - kiedy człowiek znajdzie się sam na sam z tymi omszałymi murami, każdemu wydaje się, że kryją w sobie jakąś niezwykłą tajemnicę - zwłaszcza, jeżeli przypuszczenia podbudowane są krążącymi w okolicy legendami.
Młodsze pokolenie nie spoczęło na laurach i również rozpoczęło poszukiwania na własną rękę. Niestety żadna cegła czy kamień nie chciał wydać głuchego odgłosu, a żaden podmuch zimnego powietrza ze szpary w murze nie zdradził istnienia ukrytego przejścia. Ale kto wie, może komuś uda się kiedyś znaleźć ten legendarny, tajemny korytarz, co z pewnością rozbudzi nową falę plotek i domysłów co do historii tego osobliwego miejsca.
Od 1906 roku przez następne kilkadziesiąt lat kamienica była domem dla trzech pokoleń rodziny Kobylińskich. Podczas I wojny światowej mieściła szpital wojskowy (lazaret), zaś w piwnicach urządzono prowizoryczną kostnicę.
Przepraszam, czy tu straszy?
Każdy zamek czy inne stare mury goszczą jakiegoś przybysza z zaświatów. A jak jest z lochami pod starą oranżerią? Otóż i one są mieszkaniem dla widmowych stworzeń - i to na dodatek niejednego.
Cofnijmy się jednak 100 lat wstecz, do krwawych i złowrogich czasów I wojny światowej. Kamienica (oprócz tego, że jest wówczas domem dla rodziny Kobylińskich) mieściła wówczas również niemiecki lazaret czyli szpital wojskowy. W potwornych męczarniach zmarło tu wielu żołnierzy, a ich ciała znoszono później do piwnic, gdzie urządzono... kostnicę! Przy zejściu do lochów - na południowej ścianie - nadal widnieje kamienne, przewrócone serce. Co prawda już ukruszone i zatarte, ale nadal czytelne. Było ono symbolem i jednocześnie drogowskazem, dla wielu niestety ostatnim za życia. Od tamtej pory podziemia stały się ostoją dla mar, cieni i dziwnych zjawisk...
"Riding up the alley in the rain
No lights to show the way
How could this ever be their home
Through the darkness You could only see
A giant shadow wich was to be
A house where evil ruled at night".
"A Mansion in Darkness" - King Diamond
Dziś już tylko owe stare mury - niemi świadkowie tamtych lat - wiedzą, ile krwi wsiąkło w tę ziemię, ile krzyków bólu odbiło się echem od tych wiekowych ścian, jakie męki cierpieli ich przymusowi goście. Niespokojne duchy wojennych bohaterów od tamtej pory błąkają się po tych mrocznych korytarzach...
Jeśli człowiek zasiedzi się w Krypcie do późna przy antałku krzepkiego trunku, a jeszcze nie daj Boże zabawi do północy, może bowiem stać się świadkiem wielu niepokojących zjawisk... Usłyszy ciche, przypominające jęki konających, westchnienia, budzące dreszcze dziwne szelesty, przeszywające krzyki dobiegające gdzieś spod ziemi, skrzypienie schodów, a jeśli ma pecha - nawet powodujące gęsią skórkę pobrzękiwania zardzewiałych łańcuchów zza ściany...
"I cannot sleep at night
That's what the day is for anyway
And as the clock strikes midnight
I hear "THEM" dancing at the graves
Singing to My mind...".
"Sleepless Nights" - King Diamond
Niedowiarki powiedzą, że to podmuchy wiatru w kominie, skrzypienie desek starych, zmęczonych podłóg czy inne naturalne zjawiska towarzyszące starym domostwom. Dla nich proponujemy rozmowę z osobami, które przespały w tym gmachu choćby jedną noc. "Przespały" to chyba jednak niezbyt pasujące słowo. Większość ludzi budzi się tu bowiem kilkakrotnie w ciągu nocy bez żadnej wytłumaczalnej przyczyny!
Jeśli ktoś nie wierzy, niech sam się przekona i zatrzyma tutaj na nocleg. Ale na własną odpowiedzialność... I nie mówcie, że nie ostrzegaliśmy! Jesteśmy bowiem pewni, że na następny spoczynek poszuka spokojniejszego miejsca i po stokroć wolał będzie nocować choćby pod gołym niebem na deszczu, niż miałby ponownie skorzystać z wątpliwej gościnności widmowych mieszkańców tego miejsca...
Mimo wszystko, zapraszamy!Krypto-grafia |
Jak powstaje www.polinow.pl
Wizyta chóru "Claret Gospel"
Mikro-krypta, czyli co tam w cegłach piszczy
Kryptologia, czyli jak kryptę urządzano |
Jak już pisaliśmy, oranżeria była miejscem, w którym niegdyś koncentrowało się życie towarzyskie dawnej posiadłości hrabiów Ledóchowskich, a później życie rodzinne rodu Kobylińskich. Niestety wraz z wyprowadzką większości mieszkańców tam, gdzie było tak rojno i gwarno hulał wiatr. W 2004 r. członkowie Listy Dyskusyjnej Polinów (był to internetowy kanał IRC, jeśli ktoś jeszcze pamięta te zamierzchłe czasy) uznali, że trzeba coś z tym jednak zrobić. Tak klimatyczne miejsce nie może stać puste i czekać na całkowitą dewastację. Tak zrodził się plan na ożywienie tego, jakże splecionego z historią naszej rodziny, przybytku. Młodsze pokolenie Polinowa po licznych wirtualnych debatach zdecydowało, że wspólnymi siłami dokona gruntownego remontu piwnic. Kosztowało to wiele wysiłku i czasu, ale udało się! C.D.N.
Zwieńczeniem wysiłków było uroczyste Otwarcie Krypty, które odbyło się w 2004 r.