nagłówek „Avorum respice mores” (Bacz na obyczaje przodków) – dewiza herbowa przysługująca jedynie hrabiom Ledóchowskim herbu Szaława – dawnym właścicielom Polinowa link nagłówka

Wieści ze starego folwarku

Anno Domini 2007

Gawędy znad Polinówki: Czekając na zimę...
17 grudnia 2007 r.

Jacek KobylińskiCicho, ciemno i ponuro za oknami. Przyroda oczekuje zimy, która uśpi ją na dobre parę miesięcy. Może nie wszyscy mieszkańcy okolicznych pól, łąk i stawów utną sobie coroczną drzemkę i pod skorupą lodu lub zmarzłej ziemi będzie się to i owo niemrawo poruszać, ale co to za życie... Cała przyroda, a my razem z nią, będziemy tęsknić do wiosny. Jak się dać tym jesienno-zimowym smutkom?

Jedna rada to nie rezygnować z kontaktów ze światem zewnętrznym. Ważna jest każda odrobina naturalnego światła, świeże powietrze, otwarta przestrzeń, ruch i przyzwyczajanie ciała do zimowych warunków. Nie można zapomnieć także o diecie zdominowanej przez owoce i warzywa, chroniącej przed wieloma choróbskami. Dla dobrego samopoczucia od czasu do czasu zafundujmy sobie odrobinę relaksu: jakiś kulig, ognisko, grzaniec przy kominku itp. Zima to także dobra pora na snucie przyszłorocznych planów, szkice wojaży i w ogóle czekających nas przyjemności.

Jaka ta zima będzie? Można obserwować jej początek, który decyduje często o jej dalszych losach. Jeśli w połowie grudnia ściśnie mróz "na sucho" a około Bożego Narodzenia popada śnieg, to jest duża szansa na normalną "polską zimę". Natomiast zbyt wczesne mrozy w listopadzie czy na początku grudnia lub ich brak do Bożego Narodzenia wróżą zimę nietypową, z pluchą w roli głównej. Jeśli styczeń będzie nietypowo ciepły, to spodziewajmy się huraganowych wiatrów. Obserwować też można pogodę np. w Ameryce - sroga zima u nich zwykle oznacza chlapę u nas. Obecnie trwają zmiany klimatyczne, powodujące zwykle duże zawirowania w pogodzie.

Na razie jednak wszystko idzie zgodnie z corocznym scenariuszem. Jest więc nadzieja na normalną, białą zimę. Póki co, niech myśli o zbliżających się świętach Bożego Narodzenia rozjaśniają nam mroki za oknem, jak i rozpraszają jesienno-zimowe smutki naszych wnętrz...

Pałac w Mordach ponownie na sprzedaż
5 listopada 2007 r.

Bartosz KobylińskiXVIII-wieczny pałac i przylegający do niego ogród należał niegdyś do Przewłockich, po wojnie został upaństwowiony (zresztą jak większość tego typu obiektów). Obecnie zarządza nim Akademia Podlaska, będąca gospodarzem pałacu już w latach 70. W roku 2002 obiekt został sprzedany prywatnej osobie - kupiła go Edyta Warzocha-Nizard, na stałe mieszkająca we Francji. W styczniu 2005 r. sąd unieważnił umowę sprzedaży i pałac ponownie wrócił do siedleckiej uczelni. Rodzina Przewłockich nigdy nie odzyskała majątku, mimo iż zgłosiła swoje roszczenia już w 1990 r. Marzyli oni o tym, by stworzyć w tym miejscu Muzeum Ziemiaństwa. Nie udało się jednak osiągnąć porozumienia z władzami uczelni, a ta nie ma pieniędzy na remont... Więcej o tym obiekcie można poczytać na stronie tej miejscowości w dziale "Turystyka".

Nowa funkcjonalność serwisu: kanał RSS/Atom
28 października 2007 r.

Bartosz Kobyliński"Idziemy z czasem, z postępem, z osiągnięciami", jak głosiła niegdyś pewna reklama. Oto mamy przyjemność poinformować, iż nakłonieni prośbami naszych czytelników o ponowne uruchomienie powiadamiania o nowościach na adres e-mail, dodajemy nową funkcjonalność naszego serwisu - kanał informacyjny Atom (mający zastąpić - starszą, zamkniętą, niezgodną ze standardami, posiadającą szereg błędów i niejasności, nie rozwijaną już technologię).

Atom jest otwartym, opartym na języku XML formatem pozwalającym na dystrybucję i rozpowszechnianie nagłówków wiadomości lub artykułów zawartych na stronach WWW. Takie informacje dostępne są natychmiast po opublikowaniu. W wiadomościach zawarty jest najczęściej tytuł, abstrakt oraz link do pełnego tekstu na stronie WWW.

Aby móc korzystać z usługi RSS/Atom należy użyć specjalnego programu (tzw. czytnika RSS), który dba o prezentację treści oraz ich aktualność. Większość tego typu programów jest darmowa i ogólnie dostępna w sieci (do tego celu można użyć także programu pocztowego - np. doskonałego, darmowego Thunderbirda). Z usługi Atom można również korzystać używając nowoczesnych przeglądarek internetowych takich jak Firefox (za pomocą dynamicznych zakładek) czy Opera (Internet Explorer dopiero od wersji 7. obsługuje RSS, daleki jednak jestem od nazwania jej "nowoczesną przeglądarką"), w których podłączenie kanału ogranicza się jedynie do kliknięcia jego nazwy lub ikony w pasku adresu.

Wszystkich serdecznie zachęcamy do subskrypcji!

Gawędy znad Polinówki: Złota polinowska jesień
17 października 2007 r.

Jacek Kobyliński"A mnie jest szkoda lata"... Tak zaczynała się bardzo znana i lubiana piosenka o sentymentalnej wymowie. Może faktycznie szkoda - że trwa tak krótko, że takie kapryśne, że czas latem biegnie jakby szybciej. Cóż - możemy już tylko powspominać i czekać na następne.

Tymczasem wcale nie jest smutno. Przede wszystkim na Polinowie jest kolorowo. Liście zanim opadną i staną się uciążliwym śmieciem, mienią się wszystkimi odcieniami żółci i czerwieni, późnych kwiatów nie zważył jesienny przymrozek, a trawa nadal pozostaje soczysto-zielona. Wszystko to, dodatkowo okraszone świergotem sejmikujących szpaków, daje niepowtarzalny klimat "babiego lata". Jeszcze nikt nie myśli o zimie. Każdy korzysta z ostatnich ciepłych dni. Zwierzaki i ryby ostro żerują aby zgromadzić zapasy tłuszczu na zimowe niedostatki. Odlatują kolejne gatunki ptaków, chociaż do zimy przecież jeszcze daleko. Ciekawe, dlaczego tak im się spieszy? Na Polinowie, tak jak i w przyrodzie - sennie i cicho...

Znów odwiedziła nas siedlecka telewizja VECTRA, kręcąc dla "Magazynu Historycznego" program o uratowanych od zniszczenia i zapomnienia pamiątkach po naszych przodkach. Kamerę zaprosiliśmy m.in. do urządzonej Rodzinnej Izby Pamięci, czyli "Michałowej Karczmy". Prowadzący byli też zachwyceni odrestaurowaną nadbużańską chatą u Wujka Jasia. Faktycznie - wgląda jakby żyjący 100 lat temu mieszkańcy na chwilę wyszli, pozostawiając cały dobytek. Jest co pokazać i zadumać się nad ich życiem i pracą.

Czy byli od nas mniej szczęśliwi, mimo wielu niedostatków? Wydaje się, że byli po prostu "szczęśliwi inaczej". Mieli wiele czasu, szczególnie zimą, żyli skromnie ale ekologicznie. Kwitło życie towarzyskie. Mieli też swoje zmartwienia - gnębiły ich często m.in. nieuleczalne wówczas choroby (szczególnie dzieci marły jak muchy). Przewalały się wojny, fronty i wojska, które często grabiły co się dało. Natomiast nigdy nie uczestniczyli oni w "wyścigu szczurów", nie zatracali się w pracy, nie żyli pod ciągłą presją otoczenia. Każdy czas ma swoje blaski i cienie. Cieszmy się, że nasz czas upływa bez wojen i kataklizmów. Nie dajmy się jednak zwariować i znajdźmy choć chwilę wolnego czasu, aby popatrzeć, posłuchać i poczuć to co wokół nas trwa, przemija i powraca, ale już nieco inne...

30 tysięcy odwiedzin!
7 października 2007 r.

Bartosz KobylińskiMiło nam poinformować, iż mamy kolejną okazję do świętowania - liczba odwiedzin naszego serwisu (strony głównej, oczywiście pomijając przeładowania) właśnie przekroczyła bowiem (taram taram...) 30 tysięcy! Wielkie liczenie rozpoczęliśmy w lutym 2001 r., kiedy to czasem miesięczna liczba odwiedzin nie przekraczała nawet kilkudziesięciu... Dziś ta liczba przekracza już tysiąc, dziennie dając kilkadziesiąt unikalnych odwiedzin. Możemy pochwalić się także wejściami ze wszystkich kontynentów naszego globu - wirtualny Polinów zawędrował już nawet do Australii i Oceanii czy Ameryki Południowej, nie mówiąc już o "pobliskiej, zaprzyjaźnionej" Afryce czy Azji!

Przy okazji, w trosce o Wasze zdrowie psychiczne zmieniliśmy także usługodawcę statystyk - stat4u bowiem zaczął nękać nas wyskakującymi reklamami.

Dziękujemy wszystkim naszym Gościom i zapraszamy do częstych odwiedzin!

Siedlecka telewizja znów odwiedza Polinów!
23 września 2007 r.

Bartosz KobylińskiPo raz kolejny siedlecka telewizja "Vectra" odwiedza Polinów, by nakręcić czwarty już program tematyczny z serii "Magazyn Historyczny". Tym razem w centrum uwagi znalazły się stare izby, wraz z ich oryginalnym wyposażeniem, a za "statystów" posłużyła m.in. polinowska "Michałowa Karczma" oraz stary, zabytkowy dom przypominający prawdziwy skansen, pieczołowicie odtworzony przez wujka Jasia w Mierzwicach Starych.

W funkcję prowadzącego wcielił się dobrze już wszystkim znany stary gawędziarz w osobie naszego ojca, tutaj snujący opowieści o dawnych funkcjach poszczególnych, czasem bardzo osobliwych, narzędzi. Wszystkie te wspaniałości obejrzeć będzie mogli w TV Siedlce (Vectra) 3 października 2007 r. w godzinach 19.15 i 20.15, powtórka emisji nastąpi w niedzielę 7 października. O późniejszych terminach poinformujemy niebawem. Serdecznie zapraszamy przed telewizory! Dla osób spoza Siedlec film postaramy się niebawem umieścić na ramach naszego serwisu.

III Serpelicka Biesiada Konna
8-9 września 2007 r.

Maciej KobylińskiW dniach 8-9 września 2007 r. odbyła się III Serpelicka Biesiada Konna - jedna z wielu imprez na południowym Podlasiu przyciągająca miłośników koni i turystyki jeździeckiej. Zmagania miały miejsce na terenach malowniczo położonych nad rzeką Bug.



Polinów zwyczajowo reprezentowany był przez wujka Jasia, który na miejsce przybył z dwoma końmi i dwoma biało-czerwonymi sztandarami (z herbem Kobylińskich oraz Łosic). Okolice Łosic stają się ostatnio potentatem konnych imprez. No ale cóż, w końcu posiadanie takiego nazwiska oraz konia w herbie do czegoś zobowiązuje!

Lato Anno Domini 2007
sierpień 2007 r.

Jacek KobylińskiSam nie mogę uwierzyć, że to już 56. lato, które spędzam na Polinowie. Co najmniej 50 z nich pamiętam, kojarząc z różnymi wydarzeniami. Z dzieciństwa najbardziej w pamięci utkwiły mi straszne burze. Trzeba przyznać, że onegdaj były one o wiele bardziej gwałtowne. Okoliczne drzewa noszą wiele śladów świadczących o tym, że pioruny wcale nas nie omijają. Ostatni z nich w lipcu br. zostawił ślad na pochylonym ku Dużemu Stawowi zabytkowym dębie.

Tegoroczne lato kaprysi. Próbka upałów na początku lipca przekonała nas, że nie ma jednak co narzekać. Wakacje rozpoczęły się od przykrej przygody naszej mamuśki Ali. Rowerowa przejażdżka polną drogą przekreśliła wszystkie piękne wakacyjne plany. Paskudnie złamana noga, operacja, gips i uziemienie na całe lato - to skutek z pozoru niegroźnego upadku. Mamy więc czas aby do woli nasycić się "polinowskim latem" i cieszyć się że mamy takie miejsce, które osłodzi te przykre wydarzenia. Był też czas na dłubanie w lipowym pniaku, którego efekt stanie przed wejściem do remontowanego spichlerza.

Maciek składa i poddaje renowacji zabytkowe krzesła oraz stół, na którym przed prawie stu laty jadał Dziadek Michał, Bartek poleruje kolejne sprzęty, które dawno już mogły znaleźć się na wysypisku, a pozostają jednymi z nielicznych świadków polinowskiej historii. We wrześniu odwiedzi nas siedlecka telewizja regionalna i musimy zdążyć z jeszcze kilkoma pomysłami. Letnie "polinowskie plenery" najlepiej pokażą załączone zdjęcia.

Z Archiwum X: UFO na Polinowie!
27 sierpnia 2007 r.

Bartosz KobylińskiUFO na Polinowie!Wszystko zaczęło się od "Wielkiego Wybuchu"... Nie inaczej było i tym razem. Wybiła 3.15 w nocy z 26 na 27 sierpnia: spokojna, chłodna, gwieździsta noc - nocny stróż po zakończeniu obchodu skierował swe kroki do stróżówki. Zdążył jednak tylko przekroczyć próg, kiedy powietrzem niespodziewanie targnął przeraźliwy wybuch - wprowadzając w drżenie zarówno ziemię, jak i szyby w oknach okolicznych domostw... "O k...wa" - pomyślał, trzymając się stołu w obawie przed utratą równowagi oraz dalszymi wstrząsami.

Kiedy odwrócił się w stronę drzwi, kilka metrów dalej ujrzał coś, co postawiło mu wszystkie włosy na głowie i wryło w ziemię... Na wysokości blisko metra nad ziemią ujrzał bowiem nieregularną, świetlistą kulę o średnicy ponad 1 m i powierzchni przypominającej zmięty, powgniatany papier, mieniącą się różnymi kolorami: złoto-srebrnym i żółto-czerwono-niebieskawym. Dookoła, na wysokości ok. 1 m zawisła dziwna, pomarańczowa poświata. Owy "niezidentyfikowany obiekt latający" niczym balonik odbił się z niesamowitą lekkością od ziemi i poszybował wolno ku górze, by za moment skryć się za dachem domu wujka Jasia... Znieruchomiały widokiem tego niecodziennego zjawiska i skąpany w tym dziwnym świetle stróż, podejrzewając że to łuna bijąca od pożaru, czym prędzej pobiegł na podwórzec, wcześniej upewniając się czy od pomarańczowej łuny nie zajęły mu się przypadkiem dolne części garderoby... Dziedziniec również do wysokości podmurówki naszego domu skąpany był w tym dziwnym świetle, które zdawało się podnosić temperaturę powietrza o kilka dobrych stopni. Po oględzinach stwierdził jednak że konie pozostawały niewzruszone, a pies nawet nie otworzył oka... Czym prędzej wrócił zatem by bliżej przyjrzeć się tej ognistej kuli, jednak po niej nie było już śladu... Dalsze poszukiwania na targowicy i przeczesywanie terenu byłych GS-ów również nie dało oczekiwanych rezultatów - tajemniczy obiekt po prostu się rozpłynął...

Dodam tylko że owej nocy zarówno ja, jak i moja mama słyszała ten przeraźliwy, metaliczny huk, który w środku nocy wyrwał okolicznych mieszkańców ze snu - skojarzyliśmy go raczej z wybuchem wielkiego kotła czy kadzi lub co najmniej butli z gazem... Po przebudzeniu przekląłem tylko w myślach tego, kto pod oknami urządza sobie prywatny poligon, po czym oddałem się dalszym medytacjom w zaświatach, zupełnie nieświadomy dziejących się za oknem dziwów... Nadmienię tylko że Pan Andrzej służył niegdyś w komandosach, więc zarówno głośne eksplozje jak i strach nie są w stanie wywrzeć na nim większego wrażenia, co tylko uwiarygodnia jego relację.

Czym w takim razie była ta enigmatyczna kula? Po licznych dyskusjach snujemy podejrzenia, iż mógł być do bardzo dorodny okaz pioruna kulistego - samego już w sobie niezwykle rzadkiego zjawiska. Ostatni taki znany przypadek w okolicach Łosic miał miejsce jakieś 50 lat temu w "lasku Czyżewskiego" - na północny wschód od Tatarskiej Góry. Wtedy to właścicielowi udało się wygonić śmiercionośnego intruza przez komin, zdarzają się jednak przypadki przypłacenia spotkania z nim życiem lub zwęgleniem części ciała...

Emocje dodatkowo podgrzewa fakt, iż udokumentowane pioruny kuliste miały od 1 do 100 cm, w zdecydowanej większości jednak są wielkości brzoskwini lub piłki tenisowej i dochodzą do góra 30 cm, ten więc musiał być więc wyjątkowo dorodnym okazem. Poza tym trzeba być wielkim szczęściarzem, gdyż wg statystyk takie niecodzienne spotkanie z tym kilkunastosekundowym zjawiskiem zwykłemu śmiertelnikowi zdarza się średnio raz na 1200 lat... Oczywiście jeżeli to był "tylko" piorun, a nie czart jaki lub siły nieczyste... Oprócz tego nie wszystkie pioruny wybuchają - w większości żyją nie dłużej niż kilkanaście sekund po czym rozpływają się bez śladu... Tylko nieliczne z nich kończą swój żywot głośną eksplozją, a co dziwniejsze w naszym przypadku wybuch zdawał się być początkiem jego osobliwego żywota...

Jedno jest pewne: do dziś nauka nie ma pojęcia, z czym ma do czynienia, a jak powiedział prof. Guenri E. Norman podczas otwarcia międzynarodowego sympozjum na temat pioruna kulistego: "piorun kulisty jest jak cyrkowa sztuczka, ale nikt nie wie, kto jest iluzjonistą". Nie wiem jak Wy, ale ja od tego czasu częściej spoglądam w jak się okazuje, pozornie tylko spokojne, rozgwieżdżone niebo...

Śladami polinowskiego zboża
13 sierpnia 2007 r.

Maciej KobylińskiSwego czasu majątek Polinów słynął z uprawy zbóż. Ziarno transportowane było nad Bug i tam ładowane na statki, zwane niegdyś "szkutami". Następnie nurtem Bugu spływało do Wisły, by dalej jej wodami trafić do Gdańska i zostać sprzedane gdańskim kupcom. Postanowiliśmy odświeżyć tę tradycję i odbyć podróż dawnym szlakiem z symbolicznym workiem polinowskiego zboża na pokładzie.

Wyruszyliśmy z Niemirowa (dawny gród przy obecnej białoruskiej granicy), a I etap zakończyliśmy w Drohiczynie - dawnej stolicy województwa podlaskiego. Nowa strona o tej historycznej wyprawie już w przygotowaniu!

Z życia rodziny: "Urodzinowe" wesele
4 sierpnia 2007 r.

Bartosz Kobyliński4 sierpnia br. kolejna już, czwarta w ciągu ostatniego roku para z naszej stale powiększającej się rodziny, zawarła związek małżeński. Tym razem welon zdobił głowę Małgorzaty Serżysko, a o jego zdjęcie postarał się obecny już mąż - Konrad Zdanowski. Ślub odbył się w kościele Ducha Świętego w Siedlcach, wesele natomiast w pięknym zajeździe "Europa" pod Siedlcami.

Jako świadek tych niecodziennych wydarzeń mogę powiedzieć jedno: istna perfekcja! Wszystko zaplanowane zostało co do ostatniego szczegółu i odbyło się z chirurgiczną wręcz precyzją. Trzeba powiedzieć, że takiej obsady za ołtarzem nie mieliśmy jeszcze nigdy: stryj Andrzej zajmował się celebrą całej mszy, podczas której nasz brat Wojciech "strzelił" jedno ze swych pierwszych kazań.

Zarówno ślub jak i wesele były niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju, coraz to przeplatane niespotykanymi zwrotami akcji: można było cieszyć oczy m.in. egzotycznymi występami mistrzyń tańca brzucha (tudzież innych części ciała;-) czy pokazem ogni sztucznych jakiego jeszcze nasze oczy w życiu nie widziały! Na dodatek około godz. 20.00, kiedy to wesele rozpoczęło się już na dobre, nasza cioteczna siostra Monika Czerwonka powiła swoje pierwsze dziecko - córeczkę Aleksandrę (oczywiście nie na weselu a w warszawskim szpitalu) - stąd takim a nie innym tytułem opatrzyliśmy tę nowinkę.

Wszystkim tym wspaniałościom będziecie mogli niebawem dać wiarę zapoznając się z obszerną relacją z tego wydarzenia, która niebawem ujrzy światło dzienne na łamach www.polinow.pl!

Afrykańskie kazania po zachodniej stronie Tocznej
22 lipca 2007 r.

Bartosz KobylińskiTym razem mamy przyjemność zaprosić wszystkich na msze św. odprawiane 22 lipca br. w kościele pw. Trójcy Świętej oraz kaplicy na osiedlu domków jednorodzinnych w Łosicach, na których kazania głosić będzie nasz stryj Andrzej Kobyliński. Tak jak i w ubiegłym tygodniu do puszek zbierana będzie ofiara na wsparcie misji z Wybrzeża Kości Słoniowej, na stosiku pod kościołem natomiast nabyć będzie można hebanowe rękodzieła, oryginalne batiki i inne pamiątki prosto z Afryki. Serdecznie wszystkich zapraszamy!

Z życia rodziny: Diakonat Wojtka
24 czerwca 2007 r.

Bartosz Kobyliński24 czerwca, w dniu patrona katedry i archidiecezji wrocławskiej - św. Jana Chrzciciela, miejsce miała kolejna rodzinna uroczystość, a mianowicie święcenia diakonatu Wojtka, zaledwie w 3 tygodnie po obronie tytułu magistra. Czynią one diakona duchownym i pozwalają na sprawowanie jako szafarzowi zwyczajnemu: sakramentu chrztu św. i komunii św, prowadzenie pogrzebu, błogosławienie wiernych i małżeństw, święcenie przedmiotów kultu religijnego oraz prawo głoszenia kazań.

Uroczystość odbyła się we wrocławskiej katedrze św. Jana Chrzciciela - obecnie trójnawowej bazylice, wnętrza której zdobi zespół rzeźb gotyckich i barokowych oraz największe w Polsce organy. Uroczystą mszę odprawił metropolita wrocławski ks. arcybiskup Marian Gołębiewski, czynny udział w brał w niej także nasz stryj Andrzej, który zaledwie dzień wcześniej przyleciał z gorącej i niespokojnej Afryki. Wśród 19. kleryków przyjmujących święcenia diakonatu znalazło się szesnastu akolitów z seminarium oraz trzech ze zgromadzeń zakonnych - 2 klaretynów (wśród nich nasz Wojciech) oraz jeden sercanin.

V Zawody Konne o Puchar Polinowa
Stare Mierzwice 2007
16 czerwca 2007 r.

Maciej Kobyliński16 czerwca br. odbyły się "V Zawody Konne o Puchar Polinowa". Tym razem Hanna i Jan Kobylińscy zaprosili swoich gości do Mierzwic Starych, nad sam brzeg malowniczego Bugu. W tej pięknej scenerii oprócz wzięcia udziału w turnieju rycerskim i konkursie skoków, zawodnicy mogli również uwolnić brankę z tatarskiej niewoli.

Kulminacyjnym punktem zmagań było złożenie wieńców na mogile ułanów polskich poległych w 1920 r. Ze względu na wysoką temperaturę niezmienną popularnością cieszył się oczywiście dystrybutor, gdzie rozlewano chłodzące płyny, z którymi już dużo lepiej znosiło się 30-stopniowy upał;)

Z życia rodziny: Wesele Tomka i Agaty
9 czerwca 2007 r.

Bartosz Kobyliński9 czerwca związek małżeński zawarła kolejna para z naszej, coraz to większej (co widać zwłaszcza na drzewie genealogicznym), rodziny. Tym razem "tak" powiedzieli sobie Tomek i Agata. Ślub odbył się w Jasieńcu k. Grójca, natomiast wesele w Warce. Jakże miło było spotkać się z prawie całą Polinowską Rodzinką!

Weselny plener, czyli polinowska sesja zdjęciowa
26 maja 2007 r.

Bartosz Kobyliński26 maja, pośród wiosennej zieloności Polinowa miejsce miało kolejne wydarzenie z serii "niecodziennych", mianowicie weselna sesja zdjęciowa w plenerze! Mamy nadzieję że to precedens służący za wzór następnym szczęśliwym parom!

Młoda para prezentowała się naprawdę okazale, o czym przekonać możecie się na załączonych zdjęciach. Na całe szczęście obyło się bez większych wpadek, choć o mały włos ślubny bukiet zniknął by w pysku rozzuchwalonej Kariny... Życzymy Młodej Parze wszystkiego najlepszego i zapraszamy kolejnych chętnych!

Gawędy znad Polinówki: Wiosenne szaleństwa
15 maja 2007 r.

Jacek KobylińskiWiosną na Polinowie to zaiste pora szaleństw jeśli nie wprost orgii, która funduje rozbudzona przyroda.

Orgia życia, którą można zaobserwować w skali mikro i makro. Po długim zimowym śnie pierwsze budzą się przebiśniegi i zanim nieśmiałe promienie je ogrzeją - już przekwitają. Potem to już lawina wschodów, kwitnienia i owocowania wszystkiego co zdołało przezimować i wykiełkować. Ożywiają się mieszkańcy stawu, zlatują skrzydlaci lokatorzy i zaczynają się gody.

Orgia barw - to cała paleta zieleni jako tło dla przeróżnego kwiecia. Zmiany zachodzą tak dynamicznie, że trudno nadążyć z podziwem nad kolejnymi rozkwitnięciami. Łąki żółkną od mniszka, te podmokłe także od od kaczeńców. Potem bieleją od kwiecia zwanego popularnie "kaszką". Nad Polinówką rozkwitają wspaniałe bukiety wonnej czeremchy.

Orgia zapachów - i to zapachów różnych - od wywożonego na pola obornika, przez czeremchę, po zapach świeżo zaoranej ziemi czy rozgrzanej słońcem oziminy.

Orgia dźwięków - to nieustanny, trwający dzień i noc koncert na dziesiątki ptasich gardeł. W dzień dominują skowronki, szpaki trznadle, sikory i Bóg wie co tam jeszcze, a w nocy bezkonkurencyjny jest słowik. Tak będzie do lipca, gdy skończy się pora lęgowa. Wtedy zalega cisza zwiastująca letnie lenistwo i sytość. Coś do powiedzenia mają też żaby, a także szumiące świeżym listowiem drzewa i przelewająca się mnichach woda.

Wszystkie te szaleństwa wiosny powodują, że człowiek lituje się nad sobą. Zamiast podziwiać, słuchać, wąchać i kontemplować, ugania się za swoimi planami, obowiązkami, problemami i traci wiele z tego teatru przyrody. Spektakl trwa jednak nawet gdy nie ma widzów, a następna powtórka będzie dopiero za rok. Szkoda, że tak niewiele z tych przyrodniczych przedstawień uda się zaobserwować, zachwycić ich skalą, złożonością i celowością. Warto jednak, chociaż na chwilę, zatrzymać się w takim miejscu jak Polinów by poczuć siłę, piękno i dynamizm tego co nazywamy "Wiosną"...

Dziedzictwo narodowe na pograniczu dwóch kultur
3 maja 2007 r.

Maciej Kobyliński3 maja bawiliśmy na uroczystości zorganizowanej przez Państwa Kosieradzkich. Nawiązywała ona (tak jak impreza organizowana rok temu na Polinowie) do bitwy polsko-tatatarskiej z XIII w. Pod lasem kilkaset metrów na wschód od Tatarskiej Góry został odsłonięty pamiątkowy obelisk.

Po mszy polowej i zarysie historycznym walk z Tatarami odbyły się m.in. parada konna, pokaz walk: husarii, lekkiej jazdy polskiej, odbicie jasyru. Na scenie prezentował się tatarski zespół "Buńczuk" oraz ludowe kapele regionalne. Myślę, że imprezy zorganizowanej z takim rozmachem Łosice jeszcze nie widziały i należą się organizatorom wielkie brawa!

Profesjonalne zdjęcia można było obejrzeć na stronie www.fotomazurek.pl, a o historii Tatarskiej Góry można poczytać na stronie "Legenda o Tatarskiej Górze".

Polinów w "Dziedzictwie duchowym i materialnym szlachty podlaskiej"
marzec 2007 r.

Maciej KobylińskiNakładem Muzeum Regionalnego w Siedlcach ukazała się książka "Dziedzictwo duchowe i materialne szlachty podlaskiej od XIX wieku do III Rzeczpospolitej" zredagowana przez Sławomira Kordaczuka. Pozycja zawiera szereg ciekawych tekstów dotyczących kultury szlacheckiej. Duża część poświęcona jest dworom szlacheckim, które w okresie zaborów i okupacji stanowiły kotwice kultury i tożsamości narodowej.

"...Zbyt rzadko pamięta się, że w okresie zaborów to szlachta zachowała świadomość narodową, a następnie wniosła istotny wkład w odbudowanie niepodległego państwa polskiego po pierwszej wojnie światowej (...) Zagłada szlachty i ziemiaństwa doprowadziła w konsekwencji do zniszczenia naturalnej tkanki społecznej, ekonomicznej i kulturowej, ukształtowanej na przestrzeni wieków...".

Książka jest ilustrowana zdjęciami, zarówno archiwalnymi jak i współczesnymi. Wiele z nich to fotografie dworów - istniejących, jak i tych, po których nie ma już śladu. Nas najbardziej interesuje zdjęcie na str. 249, które przedstawia obchody 100-lecia Kobylińskich na Polinowie! Fajnie, że Polinów mógł zaznaczyć swoją obecność w tak ciekawej pozycji, za co składamy autorowi książki serdeczne dzięki!

Z życia rodziny: Wesele Moniki
10 lutego 2007 r.

Bartosz KobylińskiW kilka miesięcy po swym bracie przyszła kolej na Monikę, która 10. lutego stanęła na kobiercu ślubnym. Wesele było jednak tak huczne, że dopiero przechodzimy rekonwalescencję i nabieramy sił... Oprócz tego, czekając na spływające do nas zdjęcia, próbujemy kreślić relację z tego niecodziennego wydarzenia, które można podsumować jednym zdaniem: po prostu rewelacja!

Bagaż wrażeń jest tak ogromny, że poskładanie tego wszystko i opisanie we w miarę strawnej dla ogółu formie jest nie lada wyzwaniem... Ale od czego macie nas - ekspertów od rzeczy niemożliwych! Możecie ostrzyć już sobie ząbki na obfitą i pikantną relację - bo my cenzurze mówimy stanowcze NIE! A trzeba powiedzieć, że przed wścibskimi oczyma bezdusznych aparatów mało co się ukryło!

Zima, zima, zima...
styczeń 2007 r.

Maciej KobylińskiNo i w końcu doczekaliśmy się. Zapadało, zamarzło a mróz szczypie w uszy. Czas odkurzyć łyżwy i wygrzebać narty. Wprawdzie w okolicy brakuje większych górek skąd można byłoby poszusować, ale interesujących miejsc do wypraw na biegówkach na pewno nie zabraknie.

A jeśli chodzi o zjeżdżanie - jest przecież kopiec! Wprawdzie zadowoli tylko najmłodszych miłośników zjazdów, ale "jeśli nie ma co się lubi...". Sądząc po wyjeżdżonym śniegu, kopiec jest bardzo intensywnie eksploatowany:)

Ojcowie serwisu Polinów
Polinów
Kobylińscy
południowe Podlasie
południowe Podlasie
Kobylińscy
Kobylińscy