Polinowska oranżeria
Zapewne najstarszym budynkiem w Łosicach i jedynym ocalałym z dawnego, dworskiego kompleksu na Polinowie jest dawna oranżeria, po przebudowie nazywana po prostu "polinowską kamienicą". Gmach posadowiony został na wzniesieniu, w otoczeniu dworskiego parku angielskiego i stawów, skąd góruje nad całą okolicą. Do dnia dzisiejszego w bryle budowli rzucają się w oczy piękne, ozdobne fasety oraz nietypowego kształtu otwory okienne w tympanonach frontonów, u góry zwieńczone czymś na kształt zworników. Podziwiać także można ponad metrowej grubości ceglano-kamienne mury.
"Z prochu powstałaś..." czyli cegielnia na Konarzewszczyźnie
Póki co nie udało się odnaleźć dokumentów potwierdzających wiek oranżerii , wiemy natomiast gdzie szukać jej "źródła". W czasach, kiedy właścicielem majątku był starosta łosicki Atanazy Miączyński, powstała na Konarzewszczyźnie cegielnia. Źródła podają, że w 1720 r. - Piotr Kowalski oddał za 133 złp 10 gr dla dworu łosickiego trzecią część pola z przeznaczeniem na cegielnię. Dwór łosicki "...z tejże włóki miał płacić podatki, Kowalski zaś z dwóch pozostałych przy nim włok podatki do skarbony miasta płacił...".
"Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego" z 1883 r., oprócz podania wielu innych informacji o Polinowie, informuje również, że "...W folwarku tym znajduje się cegielnia...".
Cegielnia istniała jeszcze na początku XX w. i była położona na północ od Polinowa, za ulicą Bialską, na tzw. "Kątach". Jest oznaczona na mapie z 1906 r.: "Кирп." to skrót od "Кирпичный завод" - co znaczy właśnie "cegielnia". Nasz Tata wspomina, jak jeszcze w latach 80. XX w. wyorywał tam cegły podczas prac polowych.
Jak przypuszczamy, w owej cegielni odbywała się produkcja cegieł do wybudowania m.in. dworskiej oranżerii, jak również wielu innych pomieszczeń gospodarczych na Polinowie. Sprowadzanie cegieł z bardziej oddalonego miejsca byłoby przedsięwzięciem dosyć trudnym - biorąc pod uwagę kubaturę budynku oranżerii, dlatego też datę jej powstania można wstępnie określić "po roku 1720".
"Ponad 300-letnia dworska oranżeria"
Kiedy w 1906 r. Michał Kobyliński kupił Folwark Polinów miejscowy przekaz głosił, że budynek mający stać się jego domem to "ponad 300-letnia dworska oranżeria". Tak gadali miejscowi, a co na to fakty? Postaramy się rozebrać tą frazę na czynniki pierwsze. Zacznijmy od końca:
...oranżeria...
Jak pisaliśmy, miejscowy przekaz głosił, że budynek jest dawną oranżerią. Warto przyjrzeć się bliżej samej definicji. Głosi ona, że:
pomarańczarnia (oranżeria) (fr. orangerie - cieplarnia) - to wolnostojący lub połączony z tarasem budynek ogrodowy z szerokimi oknami umieszczonymi najczęściej na ścianie południowej, ogrzewany piecami. Pomarańczarnie budowano jako budynki mocno przeszklone, zwłaszcza od strony południowej, często ze szklanym dachem i możliwością rozbiórki. Wewnątrz mieściło się jedno duże lub kilka mniejszych pomieszczeń. Pomarańczarnie służyły do hodowli roślin egzotycznych (pomarańcze, cytryny, itp.). Pełniły też funkcję ogrodów zimowych. Budowano je w parkach, ogrodach pałacowych, przy rezydencjach itp. od XVII do XIX wieku, głównie na życzenie książąt lub królów. Były też miejscem spotkań towarzyskich, zabaw towarzyskich czy przedstawień teatralnych. Z racji wykorzystywania pomarańczarni jako miejsca uroczystych spotkań, rośliny uprawiane były w ruchomych donicach, by w łatwy sposób móc zostać przeniesionymi na zewnątrz. W przeciągu kilku wieków niewielkie pomarańczarnie przekształciły się w wielkie oranżerie, gdzie rośliny pełniły i pełnią nadal pełnią funkcję dekoracyjną.
Ktoś kto oglądał np. Starą Pomarańczarnię w Łazienkach Królewskich czy oranżerię w niedalekim pałacu w Radzyniu Podlaskim powie, że ta polinowska w niczym ich nie przypomina. To prawda, trzeba jednak wziąć pod uwagę dwie rzeczy.
Po pierwsze należy pamiętać, że oranżerie budowane w polskich majątkach przybierały najróżniejsze formy i kształty, na co istnieją liczne przykłady, także w najbliższej okolicy. Po drugie, polinowska oranżeria została diametralnie przebudowana na cele mieszkalne, przez co szczególnie skrzydło południowe zupełnie zatraciło swój pierwotny kształt.
Polinowska oranżeria była nietypowa, bo składała się z dwóch części. Część północna była mieszkalna. Piwnica pod nią posiada murowane, kolebkowe sklepienia, ściany działowe zaś to grube, ponad półmetrowe mury, sufit między parterem a piętrem też jest murowany.
Skrzydło południowe natomiast to już właściwa oranżeria. Dopiero zdjęcie tynku uwidacznia jej pierwotną strukturę. Na zdjęciu powyżej widać ścianę południową i środkowy filar wykonany ze starszej i większej cegły. Po obu stronach bez trudu można dostrzec ślady po olbrzymich, arkadowych oknach ciągnących się od ziemi, aż do górnego portyku. Rozpościerał się z nich piękny widok na ogród, park i łosickie błonia. Podczas przebudowy stare okna wypruto, a otwory zabudowano cegłą, zostawiając jedynie cztery otwory na mniejsze okna.
Na stronie zachodniej również widoczne są ślady po bliźniaczych oknach. Górną część zupełnie zamurowano, w parterowej zaś umieszczono dwa mniejsze otwory okienne.
Wykopane podczas remontu nieopodal muru oranżerii dziwne, półkoliste elementy to prawdopodobnie fragmenty łuków arkadowych okien wyprutych ze ścian podczas przebudowy przez Michała Kobylińskiego. Można je obejrzeć w Polinowskim Muzeum.
Żeby lepiej wyobrazić sobie pierwotny wygląd południowego skrzydła, warto obejrzeć piękną oranżerię w Rezydencji-Dworsko-Parkowej 'Prastara' w Cielętnikach. Tamta jest większa i nie ma w niej części mieszkalnej, aczkolwiek jej układ jest podobny.
Konkludując: tak, budynek przynajmniej w części jest dawną oranżerią, bardzo nietypową co prawda, która dodatkowo po przebudowie zatraciła swój dawny kształt, ale fakt jest faktem.
...dworska...
Kolejne określenie oranżerii jakie dotarło z dawnych czasów to "dworska". W siedemnasto- i osiemnastowiecznych łosickich dokumentach często znajdujemy określenie "dwór łosicki". Np. w roku 1726 r. Konrad Kucykowicz skarżył, "... że dwór łosicki nowy budynek stawiając na Konarzewszczyźnie w placu jego trzy łokcie przybrał...". Dwór łosicki oznacza tam łosickiego starostę, mającego swoją siedzibę w nieistniejącym już, dawnym królewskim dworze, przy obecnym skrzyżowaniu ulic Marszałka Józefa Piłsudskiego i Powstania Styczniowego. Konarzewszyzna i Skolimowszczyzna były w posiadaniu starostów łosickich już od początku XVIII w.
Podsumowując, określenie "dworska" należy interpretować jako "należąca do dworu łosickiego" w osobie starosty, z główną siedzibą w dawnym, starościńskim dworze.
...300-letnia...
I tutaj zaczynają się schody, ponieważ ten przekaz budzi najwięcej wątpliwości. Ale po kolei:
Hipoteza I - "dom letni" łosickich starostów
Hipoteza ta nawiązuje do określenia "dworska", czyli będąca własnością dworu łosickiego w osobie starosty. Łączy się z powstaniem za starosty łosickiego Atanazego Miączyńskiego w 1720 r. na Konarzewszczyźnie cegielni, co spowodowało znaczny wzrost aktywności budowlanej w tym okresie.
Teoria głosi, że oranżeria mogła zostać wybudowana jako "dom letni" łosickiego starosty. Budowa ich była dość popularna w dawniejszych czasach (np. letni pałacyk "Syberia" w pobliskim Korczewie). Dwór starościński był centrum administracyjnym całego łosickiego starostwa, z pewnością przewijało się tam mnóstwo urzędników i interesantów. Miał rozległe stajnie, duże zaplecze gospodarskie, a w dodatku znajdował się blisko miasta. Innymi słowy, nie było to miejsce idealne do wypoczynku i relaksu. Natomiast idealnie nadawał się do tego dawny, podmiejski majątek Konarzewskich ze stawami i parkiem. Poza tym, domy letnie służyły też często lokowaniu gości.
Sprawa do wyjaśnienia to kto byłby inicjatorem budowy oranżerii? Czy właściwy starosta, który rzadko przebywał w Łosicach, ale mógł zlecić jej budowę jako mieszkanie właśnie na czas swoich krótkich pobytów? Czy byłby to jego pełnomocnik na stale przebywający w Łosicach (a którego zwyczajowo nazywano starostą), który wybudował go dla siebie w charakterze "domu letniego"?
Hipoteza budowy budynku po 1720 r. nie za bardzo zgadza się z przekazem "300 lat" oranżerii, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w momencie jej zakupu w 1906 r. przez Michała Kobylińskiego miałaby niespełna 200 lat. Niby ustny przekaz nigdy nie jest precyzyjny, ale 100 lat różnicy to trochę dużo. Poza tym na przeszkodzie tej teorii stoi pewna mapa, o której poniżej.
Hipoteza II - rezydencja hrabiego Józefa Ledóchowskiego
Problemem pierwszej hipotezy jest mapa wojskowa przygotowana w latach 1801–1804 dla dworu austriackiego w ramach tzw. zdjęcia józefińskiego, czyli zamysłu topograficznego zdjęcia wszystkich krajów rządzonych przez Habsburgów. Na mapie tej widać stare stawy Konarzewskich, natomiast brak jakichkolwiek innych zabudowań. Można oczywiście argumentować, że mapa jest niedokładna, lecz zaangażowanie w prace kartograficzne instytucji wojskowej oraz wykonanie wg nowoczesnych w tamtych czasach metod raczej to wyklucza. W związku z tym należy zakładać, że budowy oranżerii dokonał dopiero hrabia Józef Ledóchowski (1791-1866) na początku XIX w. z przeznaczeniem na swoją główną siedzibę.
Jak podaje Władysław Wężyk w swojej "Kronice rodzinnej", ojciec Józefa - Marcin Ledóchowski, przed panem wojewodą Tomaszem Aleksandrowiczem "wytrzymywał był z nadania starostwo łosickie". Natomiast "Pan Józef już ani starostwa, ani dziedzicznego swego majątku Zakrza nie posiadał. Był on żonaty, ale opuścił żonę i dzieci swoje, a sam bawił najprzód w małej zagrodzie pod Łosicami, która mu z całego dziedzictwa pozostała." . Ta "zagroda" to oczywiście Konarzewszczyzna, czyli późniejszy Polinów.
W roku 1842, jak czytamy w "Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich", całe założenie dworskie robiło już duże wrażenie: "Dom mieszkalny duży, piętrowy (...). Ogród angielski bardzo ładny w pięknem położeniu; w ogrodzie o paręset kroków przed domem dwa stawy połączone kanałem, obsadzone naokoło pięknemi drzewami i gęstemi krzewami".
Wszystko się pięknie składa, tylko gdzie owe "300 lat" polinowskiej oranżerii, skoro między budową po 1804 r. a zakupem przez Michała Kobylińskiego w 1906 r. minęło niespełna 100 lat? Być może tłumaczy to w jakimś stopniu teoria trzecia
Hipoteza III - rezydencja hrabiego Józefa Ledóchowskiego w miejscu dawnego dworu Konarzewskich
Teoria ta zakłada, że oranżeria powstała w miejscu, gdzie kiedyś stał dawny dwór Konarzewskich. Jego budowę należy datować na końcówkę XVI w. Pierwsza wzmianka pisana pochodzi z 1631 r., kiedy to został spisany testament "...w Dworże mieszkania Slachetnego P. Jakuba Konarżewskiego Podwojewodzego Powiatu Mielnickiego y Pani Małżonki jego Slachetney Paniey Dorothy Zembockiey libertowanym Slacheckim stoiącem międzi Miedzami Błonia Mieskiego y gruntów Pól Mieyskich Łosickich...".
Daty więc idealnie się zgadzają, bo między końcówką XVI w. a rokiem 1906 mija dokładnie owe mityczne "ponad 300 lat". Może więc chodzi o pewną ciągłość istnienia dworskiego budynku w tym miejscu?
Za budową oranżerii w miejscu starego dworu przemawiają trzy argumenty:
Przede wszystkim najlepsza lokalizacja. Polinów otoczony jest od północy i wschodu mokradłami rzeczki Polinówki. Od strony zachodniej odgrodzony był od miasta Błoniami, czyli podmokłymi łąkami, przez które też przepływa strumyk. Suchy był tylko pas ziemi ciągnący się na południowy zachód wzdłuż dzisiejszej ul. Targowej, natomiast oranżeria znajduje się w jego najwyższym, czyli najbardziej dogodnym punkcie.
Drugi argument to piwnica pod oranżerią, z którą jest coś ewidentnie nie tak. Jej kształt od strony zachodniej i południowej nie pokrywa się ze ścianami budynku. Od strony południowej znajduje się okienko z dziwnym szybem, którego wylot kończy się pod podłogą. Jedna ze ścian wygląda zupełnie inaczej, bo stanowi połączenie cegły i kamienia, zwane z łacińskiego "Opus mixtum" i jest techniką stosowaną znacznie dawniej niż XIX w. Dużo więc przemawia za tym, że piwnica (a przynajmniej jej fragmenty) może być dużo starsza niż sam budynek oranżerii i być pozostałością po dawnym dworze.
Trzeci argument dotyczy tego, że wg miejscowego przekazu drewniany dwór spalił się podczas jednej z wielu zawieruch wojennych przetaczających się przez Rzeczpospolitą. A w warstwie ziemi, którą usunęliśmy z piwnicy przed wylaniem podłogi, jak również w stropie za cegłami znaleźliśmy sporo nadpalonych, drewnianych fragmentów.
Oczywiście jest też argument przeciw, a mianowicie kolejny ustny przekaz o tym, że dwór znajdował się niedaleko na południe od późniejszych zabudowań Polinowa. Na dodatek między oranżerią, a dawnymi lochami pod dworem miało istnieć ukryte, podziemne przejście.
Podsumowując powyższe rozważania, więcej tu pytań niż odpowiedzi. Wydaje się, że jeśli chodzi o "300 lat oranżerii", najbardziej wiarygodna jest hipoteza III, zakładająca jej budowę na początku XIX w. przez hrabiego Józefa Ledóchowskiego z wykorzystaniem starych fundamentów i być może piwnic pozostałych po XVI-wiecznym dworze Konarzewskich.
Pozostaje mieć nadzieję, że w dobie coraz szybszej cyfryzacji starych źródeł oraz skuteczniejszych metod ich wyszukiwania, prawda w końcu wyjdzie na jaw i zagadka zostanie rozwiązana.
Dawna oranżeria gniazdem rodziny Kobylińskich
Od 1906 roku przez następne kilkadziesiąt lat oranżeria była domem dla trzech pokoleń rodziny Kobylińskich. XX wiek to dla budynku trudny czas adaptacji na budynek całkowicie mieszkalny - nadeszły bowiem czasy, w których o egzotycznych roślinach mało kto myślał, a trzeba było po prostu walczyć o przetrwanie. Już przy zakupie podupadającego majątku pradziadek Michał miał dwójkę dzieci (sześcioletnią Mariannę i dwuletniego Hieronima), a pozostała czwórka była poniekąd "w drodze". Powoli należało zatem pomyśleć o podziale budynku pomiędzy dorastające latorośle.
Przebudowa dotyczyła głównie części oranżeryjnej, czyli skrzydła południowego. I tak, otwory po usuniętych olbrzymich, arkadowych oknach zamurowane zostały mniejszymi od oryginałów cegłami, a w ich miejsce wstawiono mniejsze otwory okienne z ozdobnymi podokiennikami. We wnętrzu wykonano drewniane stropy wstawiając belki, na których ułożono drewniane podłogi (na pióro), dzieląc tym samym pustą przestrzeń na parter i piętro. Podzielono je następnie na pomieszczenia cienkim ściankami działowymi. W centralnej części budynku, na styku dawnej części mieszkalnej i oranżeryjnej powstała wtedy także klatka schodowa z drewnianymi schodami.
Jako że zmienił się układ funkcjonalny całego założenia, a centrum życia przeniosło się niejako na tyły budowli, zmodyfikowano również układ piwnic. Główne wejście od północy zostało zamurowane (dziś wychodziłoby prosto na drogę dojazdową), a funkcję drzwi przejęło poszerzone okno od podwórca. Pierwsze pomieszczenie w piwnicy zajmowali p. Rumikowie oraz Stasia, drugie zaś należało do Hieronima i Stanisława. Północno-zachodnią część piwnic zajmowali z kolei Tokarscy. Przy podziale pomieszczeń odpowiednie części zostały podzielone na drewniane zagrody, a po postawieniu pieca w części Tokarskich zamurowane zostało także łukowo sklepione przejście. Za nim postawiono drewniane schody, prowadzące do klapy pod schodami na parterze. Było to tzw. "zejście zimowe", gdyż te od podwórca było na zimę zamykane i zasypywane dla izolacji słomą. I tak oto pierwotny układ został przepierzony szeregiem przegród i komór.
Po tych przeróbkach dawna oranżeria zaczęła przypominać już tylko zwykłą kamienicę i tak też mieszkańcy zaczęli ją nazywać.
Wojskowy niemiecki szpital, kostnica oraz sztaby
W czasie I wojny światowej rodzina musiała dzielić mieszkanie w "kamienicy" z niemieckim szpitalem wojskowym. Zwłoki znoszono do piwnic, gdzie została zaaranżowana kostnica. Do dzisiaj przy zejściu do niej widnieje wmurowane, przekrzywione serce. Powyżej zdjęcie niemieckiego lekarza wojskowego, pielęgniarek i pielęgniarzy stojących przed wejściem do kamienicy. Podpis głosi: niem. Dr. Haupt mit seinem Stabe" - "Dr. Haupt ze swoim personelem".
Zapewne z racji tego, że kamienica była najdogodniejszym i najkorzystniej położonym budynkiem w ówczesnych Łosicach, podczas II wojny światowej rezydowały tu z kolei sztaby wojskowe: początkowo radziecki, a w późniejszym okresie niemiecki.
Czasy obecne
Obecnie budynek jest dosyć zaniedbany i nie wygląda już tak okazale jak w latach swojej świetności - stoi bowiem niemalże opuszczony. Wszyscy jego dawni mieszkańcy rozjechali się po świecie i teraz już tylko wiatr zawodzi żałośnie na jego zmęczonych ścianach, a stukający o parapety deszcz płacze za dawnymi mieszkańcami, wspominając czasy kiedy mury budowli wypełniał śmiech małych dzieci, czy czułe szepty ich rodziców...