Otwarcie "Stadniny Koni Polinów"
Pierwszą polinowską imprezą konną, przynajmniej jeśli chodzi o ubiegły jak i obecny wiek, było uroczyste otwarcie "Stadniny Koni Polinów". Plenerowa uroczystość otwarcia odbyła się, przy na szczęście sprzyjającej pogodzie, 31 marca 2001 roku. Z tej okazji zaproszonych zostało wielu gości - zarówno mieszkańców Polinowa, jak i przyjaciół spoza rodziny. Główną ozdobą uroczystości były dwa koniki o wdzięcznych imionach Waluś i Karinka.
Fundatorami budynku oraz organizatorami imprezy byli Jan i Hanna Kobylińscy. Stajnia została wybudowana w miejscu dawnej obory, natomiast wybieg dla koni powstał na porośniętym dotychczas chaszczami terenie za stodołą, w południowej części Polinowa.
Program uroczystości:
Na drzwiach stajni przybity został plan porządku uroczystości, który przedstawiał się następująco:
- POWITANIE PRZYBYŁYCH GOŚCI - godz. 16.15.
- "POLINÓW - JEGO HISTORIA I LUDZIE" - odczyt okolicznościowy - referuje mgr Jacek Kobyliński.
- ODCZYTANIE AKTU EREKCYJNEGO.
- PODPISANIE AKTU EREKCYJNEGO przez wszystkich uczestników uroczystości.
- PREZENTACJA PIERWSZYCH KONI W S.K. POLINÓW - Waluś i Karinka.
- UROCZYSTE PRZYBICIE PIERWSZEJ PODKOWY W S.K. POLINÓW.
- UROCZYSTE PRZECIĘCIE WSTĘGI - Tomek i Aneta Kobylińscy.
- WMUROWANIE AKTU EREKCYJNEGO.
- ZAPRASZAMY NA SKROMNE PRZYJĘCIE.
Wszystkich przybyłych gości przywitał organizator imprezy - Jan Kobyliński (a było kogo witać, bo takiego zjazdu rodzinnego nie było już dawno, jeśli w ogóle). Złożył też podziękowania wszystkim, którzy przyczynili się do urzeczywistnienia jego pomysłu.
Referat na temat historii i tradycji Polinowa
Jacek Kobyliński odczytał następnie referat na temat historii i tradycji Polinowa:
Dzień dzisiejszy przejdzie do historii tego miejsca jako symbol kontynuacji, tradycji i pewnej ciągłości dziejowej. 31 marca Anno Domini 2001, a więc na przełomie wieków i tysiącleci, mała ojczyzna, gniazdo rodowe jakim jest Polinów - wraca do świetności, odradza się, kolejny raz dźwiga się z ruin - łącząc historię ze współczesnością.
Ten budynek jest w pewnym sensie symbolem, gdzie stare połączono z nowoczesnym, gdzie z ruiny i szpetoty powstało coś estetycznego i funkcjonalnego.
Dzień dzisiejszy otwiera nowy etap w dziejach Polinowa. Po kilkunastu latach powróciły w to miejsce konie, które były tu od prawie pięciuset lat. Dokumenty historyczne z XVI wieku wspominają już o tym miejscu iż był to majątek szlachecki, leżący opodal miasta Łosice, nad strugą zwaną Polinówką. Już w 1564 r. król Zygmunt August zwolnił go z wszystkich obciążeń skarbowych. Folwark Polinów miał w swoich dziejach wielu różnych właścicieli m.in. królewskich starostów. Stoimy więc proszę Państwa w miejscu przesiąkniętym historią, które od prawie 100 lat służy rodzinie Kobylińskich.
(...)
Słynne na okolice stajnie królewskie dały tytuł herbowi Łosic. Okrągła pieczęć Magistratu miasta Łosic z napisem łacińskim "Sigillum Civitatis Losicensis" zawiera konia w środku renesansowej tarczy. Kształt tarczy wskazuje, że herb pochodzi z XVI w. a koń, mimo różnych manipulacji, został w herbie do dnia dzisiejszego. Jak twierdzą historycy, jest on niepodzielnie związany z istnieniem stadniny koni w łosickich dobrach królewskich.
Z wcześniejszych kart historii wiemy, iż dwór nie przetrwał burzliwych dziejów tej ziemi. Stał on nieco w kierunku południowym od dzisiejszego siedliska. Po pożarze nie odbudowano go już nigdy i zaadoptowano dworską oranżerię na budynek mieszkalny, zamurowując nieco za duże okna i modernizując podział pomieszczeń wewnętrznych. Tzw. "kamienica" liczy przeszło 300 lat, o czym świadczy kształt i wielkość cegieł oraz piękne ostrołukowe sklepienia piwniczne. W czasie pierwszej wojny światowej kamienica pełniła rolę szpitala wojskowego (czyli lazaretu), zaś w piwnicach urządzono prowizoryczną kostnicę. W czasie drugiej wojny światowej mieściły się tutaj sztaby niemieckie, a później radzieckie. Nie przetrwały również czworaki dla służby folwarcznej, stojące nad stawami, a których ruiny jeszcze pamiętam.
Mieszkańcy Polinowa przeżyli też napad bandycki, byli rozkułaczani, represjonowani za przynależność do AK. W więzieniach jedni tracili zdrowie, inni utracili dorobek całego życia, ale nigdy nie utracili honoru i zawsze bronili jak umieli tego miejsca, które dzisiaj ma swój niepowtarzalny charakter i specyficzną atmosferę.
Bo proszę państwa Polinów to miejsce szczególne. Takie było i takie pozostanie. Świadczy o tym dzisiejszy dzień, który jest powrotem do tradycji ale i wyróżnieniem w rzeczywistości współczesnej.
Tak jak swoją świetność zawdzięczał Polinów kolejnym dzierżawcom z łaski panującego króla, potem naszemu dziadkowi Michałowi Kobylińskiemu, tak dzisiaj nasz brat i przyjaciel - Jan Kobyliński zapisuje kolejną kartę historii Polinowa, stając się kolejnym budowniczym, restauratorem i gospodarzem.
Chociaż dzisiaj czas spędza on raczej przy komputerach i na pokładach międzykontynentalnych samolotów, to wraca do korzeni, tradycji i zamiłowań, które odziedziczył po przodkach. A symbolem tej więzi międzypokoleniowej był i jest koń, symbol tego miejsca i tego miasta, z którym związaliśmy swoje losy. Dzięki Ci Jasiu za to co zrobiłeś dla Polinowa, dzięki Ci w imieniu jego mieszkańców".
Akt Erekcyjny
Po odczycie przyszedł czas na odczytanie aktu erekcyjnego. Brzmiał on następująco:
31 marca Anno Domini 2001 dokonano uroczystego otwarcia stadniny koni "SK POLINÓW", tj. budynku stajennego oraz ujeżdżalni i wybiegu.
Konie były od setek lat symbolem tego miejsca - dawnych dóbr królewskich, których trzon stanowiły stajnie królewskie i skąd wywodzi się koń w herbie miasta Łosice.
Dzisiaj konie powróciły na to historyczne miejsce zwane Polinowem. Restauratorem królewskich stajni i odnowicielem Majątku Polinów jest Jan Kobyliński - Syn Stanisława i Alicji Zinajdy Kobylińskich a ojciec Tomasza i Anety - ze związku z wielce szanowną Hanną, która to porzuciwszy wielkomiejskie życie w stolicy osiedliła się wraz z mężem w tymże majątku.
Otwarcia stadniny i wmurowania Aktu Erekcyjnego dokonano w obecności licznie zgromadzonej rodziny i przyjaciół fundatorów.
Akt został następnie podpisany przez wszystkich członków rodziny. Później przyszła kolej na prezentację głównych bohaterów imprezy. Waluś i Karinka prezentowali się naprawdę imponująco.
Na drzwiach stajni przybita została podkowa "na szczęście". Każdy uczestnik spotkania musiał się własnoręcznie przyłożyć do wbicia gwoździa, aby wróżba była tym bardziej pomyślna. No i w końcu przyszedł czas na uroczyste przecięcie wstęgi przez Anetę i Tomasza Kobylińskich (godz. 17.05).
Przyjęcie
Zniknęła więc przeszkoda blokująca dostęp do wnętrza, z czego wszyscy natychmiast skorzystali i ruszyli do zastawionych stołów. Oprócz najróżniejszych przekąsek i ciast, dużym powodzeniem cieszyły się napoje alkoholowe (a było dosłownie wszystko: od piwa poprzez szampan, aż do wysoko-procentowych trunków). O ile pierwsza część imprezy miała charakter bardzo uroczysty i poważny, to później atmosfera szybko się rozluźniła, a pod wieczór była już zupełnie, jakby to napisać, "swojska". Zaczęły się tworzyć "grupki okolicznościowe", pośród których kieliszki krążyły dosyć często. Nie codziennie widzi się wznoszących razem toasty wujków i innych członków naszej rodziny. Na twarzach większości uczestników można było zobaczyć niekryty uśmiech i błysk w oku. Młodzież pracująco-studencko-licealna (tzn. my) także władała kieliszkami wcale nie gorzej niż starsi. Szło nam tym bardziej dobrze, że z co poniektórymi nie widzieliśmy się ładnych kilka lat (a z niektórymi nawet kilkanaście).
W między czasie (o godz. 17.30) odbyło się wmurowanie Aktu Erekcyjnego w ścianę stajni (nad wejściem - to informacja dla potomnych). Nie obyło się bez małych trudności z powodu problemów z utrzymaniem równowagi (trunki zaczęły już działać), ale w końcu butelka z aktem została zamurowana i poczeka w tym miejscu (oby jak najdłużej) na kogoś, kto będzie ten przybytek rozbierał.
Oczywiście przez cały czas konie oblegane były zarówno przez dziatwę, jak i starszych uczestników, a nie mając chwili wytchnienia parskały tylko na co bardziej niesforne dzieciaki.
Podsumowując: takiej imprezy na Polinowie jeszcze nie było i pewnie długo nie będzie. Wszystko zorganizowane było perfekcyjnie, no i zaproszeni goście też dopisali. Pozostały miłe wspomnienia i życzenie, żeby kiedyś udało się zorganizować coś podobnego (hmmm, w 2006 roku mija 100-lecie Kobylińskich na Polinowie:).