600 lat Polinowa 100 lat Kobylińskich na Polinowie
Dzisiejsza majówka jest pretekstem do podkreślenia dwóch okrągłych rocznic:
- 600 lat istnienia Polinowa
- 100 lat od chwili przejęcia Polinowa przez rodzinę Kobylińskich
O tym jakie były początki Polinowa wiemy z nielicznych źródeł historycznych, głównie dotyczących starostwa Mielickiego. Na pewno wiemy, iż na początku XV wieku pogranicze Korony i Litwy było krainą lesistą, prawie dziewiczą i wyludnioną przez najazdy hord tatarskich oraz lokalne wojny z Jaćwingami i Litwinami. Rzadkie sioła, prawie kompletny brak dróg, bagna i trudne do przebrnięcia rzeki, uczyniły ten zakątek młodej Rzeczypospolitej niedostępnym dla tych, którzy chcieli czy musieli zapuścić się w tutejsze knieje.
Świeżo zawarta Unia Polski z Litwą wymuszała wzmożone kontakty. Najkrótszy szlak z Krakowa na Litwę prowadził właśnie przez te nieprzyjazne podlaskie ostępy.
Dwór królewski,który musiał często pokonywać tę trasę, narażony był na okrutne niewygody. Chcąc im chociaż po części zaradzić, decyzją królewską powstaje sieć stancyji przy litewskim gościńcu. Każda z nich nadane ma przywileje, prawa i obowiązki oraz przynależne dobra ziemskie, coby mogły orszak królewski godnie przyjąć, konie wymienić, noclegu użyczyć i na dalszą drogę wyposażyć. A i dzierżawy do królewskiego skarbca nieco odprowadzić.
Tak to powstał folwark łosicki Polinów, słynący z pięknych koni, których zdarzało się że i królowie dosiadali.
A dwór na Polinowie także Łosicom wstydu nie przynosił. Oto jak został opisany przez ówczesnego kronikarza:
"...Dom wielki, przy ziemi z drzewa budowany, gliną oblepiony. Izba przy sieni pięciu sążni, w niej okien siedem(...), pośrodku izby lichtarz żelazny zawieszony(...). Pomost w izbie ceglany, piec poliwany z kominem murowany(...)".
Folwark Polinów wchodził w skład Starostwa Mielnickiego i należał do znaczących w tej okolicy dóbr królewskich.
Leżące obok miasteczko Łosice raz rosło w siłę ludu i majętność, raz popadało w nędzę i zapomnienie po kolejnych grabieżach, pożarach i bataliach wojennych. W końcu opanowali je Żydzi, przejmując co bardziej intratne interesy.
Polinów trwał przez wieki burzliwej historii, zmieniali się jego dzierżawcy i właściciele. Dziwnym trafem prawie zawsze rezydowały tu sztaby wojskowe podczas licznych wojen i przemarszów wojsk z nimi związanych. Chyba dzięki temu z kolejnych wojen wychodził "obronną ręką".
Dwór w XIX wieku nabrał światowego wyglądu. Do jego świetności przyczynili się szczególnie ówcześni właściciele - znakomity ród Ledóchowskich, a później Perkowskich.
Chlubą Polinowa był wówczas rozległy park w stylu angielskim tak opisany w kronikach:
"Przy dworze ogród angielski bardzo ładny, w pieknym położeniu. W ogrodzie, paręsęt kroków przed domem - dwa stawy połączone kanałem, obsadzone naokoło pięknymi drzewami i gęstymi krzewami".
Niestety pod koniec XIX w. koleje losu spowodowały przejęcie tych dóbr przez potomków Abrahama. Nie mając doświadczenia w zarządzania dobrami ziemskimi, powodują oni upadek i degradację majątku. Część zabudowań zostaje rozebrana i sprzedana. W końcu całą resztę wystawiono na licytację. Był rok 1906.
Wówczas to nasz dziadek Michał Kobyliński - szlachcic herbu Prus II ze wsi Łęczycki - postanawia wykupić te zdewastowane dobra i przenosi się wraz z żoną - Apolonią z Korycińskich oraz dwójką dzieci - do ocalałej oranżerii, "kamienicą" zwaną. Kilka lat wystarcza aby majątek doprowadzić do dawnej świetności. Znów Polinów słynie z hodowli zarodowej koni. Wyremontowano stawy, pobudowano spichlerz i oborę, odnowiono stajnie. Niestety nagle i młodo umiera żona Dziadka Michała Babcia Apolonia, zostawiając szóstkę jeszcze niedorosłych dzieci.
Dziadek Michał potrafił nie tylko dobrze gospodarować. Wykształcił dwóch synów. Ożenił się po raz drugi z nauczycielką Michaliną Sułkowską - jego wielką, dojrzałą miłością. Później zawdzieczał jej opiekę, gdy po wylewie został częściowo sparaliżowany. Zmarli oboje tego samego roku, a ich odrestaurowany grób znajduje się w samym centrum łosickiego cmentarza.
Z całą pewnością te 100 lat na Polinowie Kobylińscy przeżyli godnie - mimo wojen, rozkułaczania i szalonych zmian cywilizacyjnych, zachodzących w ostatnich latach.
Obecnie Polinów to nasze rodzinne gniazdo, gdzie chce się wracać, gdzie piękno przyrody konkuruje z bogactwem historii, gdzie tradycja przeplata się ze współczesnością, gdzie zmieniają się pokolenia, ale wartości moralne, patriotyczne, więzi rodzinne i szacunek dla każdego gościa pozostają niezmienne i ważniejsze niż pieniądz czy kariera.
Niech dzisiejsza uroczystość będzie naszym skromnym wkładem w tworzenie lokalnej tradycji, zacieśnianiem sąsiedzkich i przyjacielskich więzi oraz powodem do świętowania najpiękniejszej pory roku - wiosny. Niechaj będzie okazją do wspominania naszej historii i nieskrępowanej konwenansami, autentycznej żywiołowej zabawy, czego z całego serca życzą organizatorzy dzisiejszej, kolejnej już majówki na Polinowie.
Jacek Kobyliński