520 lat praw magdeburskich dla Łosic (1505 r. - 2025 r.), czyli śladami łosickich mieszczan po radomskim bruku
Przywilej radomski Aleksandra Jagiellonczyka z maja 1505 r. Wystawiony w tym samym czasie przywilej dla Łosic, który nie przetrwał do naszych czasów, zapewne wyglądał podobnie.
10 maja 1505 r. na Zamku Królewskim w Radomiu działy się dla Łosic rzeczy niezwykłej wagi. Wtedy to król Polski, Wielki Książę Litewski Aleksander Jagiellończyk wydał przywilej, na mocy którego przeniósł miasto Łosice z prawa ruskiego i litewskiego na prawo magdeburskie. Odtąd sądownictwo nad mieszczanami miał sprawować wójt, a sprawami miejskimi zarządzać burmistrz i rajcy, wybierani co roku przez wójta i pospólstwo. Było to jedno z ważniejszych, jeśli nie najważniejsze wydarzenie w dziejach Łosic, o wielkim znaczeniu także dla przyszłej historii Polinowa. Napiszemy o tym więcej przy kolejnej okazji, tutaj natomiast zdamy relację z wyprawy, którą odbyliśmy dla jego uczczenia. Wyprawy, która napotkała wiele przeszkód, ale o tym poniżej.
Śladami łosickich mieszczan
Plan średniowiecznego Nowego Radomia, tzw. Miasta Kazimierzowskiego, lokowanego w 1350 r. przez Kazimierza Wielkiego, w związku ze zniszczeniem Starego Radomia, prawdopodobnie podczas jednego z najazdów litewskich.
Jak wynika ze starych kronik dostać się do miasta wcale nie było łatwo. Król Kazimierz Wielki w trakcie budowy tzw. Nowego Radomia, czyli Miasta Kazimierzowskiego, jako warownego ośrodka miejskiego silnie go ufortyfikował murami obronnymi z basztami, których było ponad 20. Obwód murów miał zarys prostokątny, geometryczny i wynosił ok. 1200 m, a dookoła biegła wzmocniona wałem ziemnym fosa wypełniona wodą. Na szczęście do miasta wiodły trzy bramy miejskie: Krakowska (Iłżecka), Lubelska i Piotrkowska, nazwane tak od prowadzących do nich traktów. Zakładając, że delegacja z Łosic przybyła od wschodu, postanowiliśmy wkroczyć do miasta jak oni Bramą Lubelską. I tu napotkaliśmy pierwszy problem: fosy, murów, baszt oraz bramy - brak. To samo od strony zachodniej, Brama Piotrowska również nie przetrwała. Jak się później okazało, mury radomskie rozebrano w latach 1807–1821, a fosy zostały zasypane.
Tyle zostało z Bramy Krakowskiej, jednej z trzech bram wjazdowych do miasta (obok Bramy Lubelskiej i Bramy Piotrkowskiej).
Dopiero od strony południowej udało nam się znaleźć Bramę Krakowską, a raczej jej resztki w postaci fundamentów wyniesionych na około 1 m ponad teren oraz jednej ściany, przylegającej do budynku dawnego kolegium oo. pijarów. Obok można zobaczyć fragment muru miejskiego z basztą. Od bramy ruszyliśmy na radomski rynek założony w roku 1350, kiedy to król Kazimierz wytyczył nowy, regularny układ urbanistyczny. Pustawy plac zabudowany w większości XIX-wiecznymi budynkami nie wzbudził naszego szczególnego zainteresowania. Mimo, że pierwsze murowane domy pojawiły się tu już na przełomie XV i XVI w., to jeszcze na początku XIX w. stało tam jeszcze 28 domów drewnianych i tylko 16 murowanych.
Na radomski zamek do króla
Makieta Zamku Królewskiego w Radomiu.
Ruszyliśmy więc od razu załatwić łosickie sprawy do króla. Wiadomo, że podczas radomskiego sejmu, podczas którego uchwalono prawa magdeburskie dla Łosic, król, posłowie i senatorowie zbierali się na radomskim zamku. Jak przeczytaliśmy, usytuowany był on od strony południowej miasta w linii murów i stanowił ważny element panoramy miejskiej – podkreślał jego prestiż i pełnił funkcję obronną. I tu natknęliśmy się na kolejną przeszkodę. Tak, tak, dobrze się domyślacie. Zamku - brak. Bo raczej ciężko nazwać zamkiem to, co z niego zostało. Jak widziała go łosicka delegacja przed 500-set laty można zobaczyć na odlanej z brązu makiecie.
Nędzne resztki Zamku Królewskiego w Radomiu.
Do dziś zachowały się resztki tzw. Domu Wielkiego, czyli długi, parterowy budynek pokryty dwuspadowym dachem krytym blachą. Grubość jego murów dochodzi do 2,5 m.
Południowa ściana tzw. Domu Wielkiego z odsłoniętymi gotyckimi fragmentami.
Od strony południowej widoczne jest pięć niewielkich, gotyckich okienek doświetlających najniższą kondygnację, fragmenty kamiennego parapetu i obramienia okna z czasów renesansu oraz oryginalne wątki ceglane. W budynku mieści się obecnie plebania kościoła farnego. Pod nim zachowały się zamkowe, gotyckie piwnice, ale jak powszechnie wiadomo w gotyckich piwnicach każdy pleban trzyma beczki z winem, więc z pewnością są dobrze chronione i nawet nie próbowaliśmy się tam dostać .
Tablica upamiętniająca uchwalenie konstytucji sejmowej 'Nihil Novi' na zamku w Radomiu.
Teraz sprawa bulwersująca. Trzy tygodnie po uchwaleniu praw magdeburskich dla Łosic na tym samym sejmie uchwalono konstytucję sejmową 'Nihil novi' (łac. 'nic nowego'), poważnie rozszerzającą kompetencje prawodawcze szlachty. W ścianie zamku znajduje się pamiątkowa tablica dla uczczenia tego wydarzenia. Obeszliśmy zamek trzy razy i niestety nie znaleźliśmy podobnej tablicy dla upamiętnienia nadania praw magdeburskich Łosicom. Dlaczego władze Radomia dopuściły się takiego zaniedbania? Jest to po prostu oburzające! .
Jako ciekawostkę dodam, że od wielu lat są plany, aby radomski zamek został zrekonstruowany. Na temat projektu trwają jednak kontrowersyjne spekulacje, a historycy odnoszą się krytycznie do całego pomysłu. Dlaczego? Zgodnie podkreślają, że nie zachowały się żadne ryciny, które przedstawiałyby budowlę w pełnej krasie, więc jego „odbudowa” nie jest konieczna.
Do radomskiej Fary
Kościół Farny św. Jana Chrzciciela wzniesiony w latach 1360-70.
Gdzie udali się łosiccy mieszczanie po otrzymaniu królewskiego przywileju? Zapewne do położonego przy zamku Kościóła Farnego św. Jana Chrzciciela, aby podziękować Bogu za otrzymane królewskie łaski. Wzniesiony w latach 1360-70 z czerwonej cegły traktowany był jako kaplica zamkowa.
Msza w radomskiej Farze.
Tak zrobiliśmy i my, dziękując za pomyślny rozwój Łosic i ofiarując mszę św. za mieszkańców Łosic oraz dalsze dobre i spokojne czasy dla miasteczka.
Do karczmy
Czas uczcić nadanie Łosicom praw magdeburskich kuflem krzepkiego, radomskiego piwa.
Co robił każdy bogobojny i pobożny mieszkaniec Rzeczpospolitej po odprawieniu niedzielnej mszy? Oczywiście szedł do pobliskiej karczmy. Postanowiliśmy i my pójść za tym staropolskim zwyczajem, aby wychylić kilka kufli krzepkiego, radomskiego piwa za pomyślność króla i oczywiście Łosic. I wydawało by się, że to już koniec dalszych przeszkód, ale gdzie tam! "Karczmy - brak", należałoby zakrzyknąć śladem poprzednich akapitów. Tak źle to na szczęście nie jest, ale okazało się, że jak w całym kraju czas to "komunijny" i wszystkie co najprzedniejsze gospody są zarezerwowane na komunijne przyjęcia. Cóż było robić, musieliśmy napełnić żołądki podpłomykami z Italii, popić to jakimś zamorskim trunkiem i ruszyć w drogę powrotną traktem na Warszawę.
Myliłby się jednak ten, kto by pomyślał, że wracaliśmy w kiepskim humorze. Nastroje poprawiał dobywający się z naszych podróżnych sakw brzęk radomskich trunków, które udało się nabyć u członków miejscowego cechu browarników. W sumie 'nie ma tego złego', przecież każdy wie, że nie ma lepszego miejsca na degustację, niż chłodne mury Polinowskiej Krypty. Ale o tym napiszemy przy kolejnej okazji...
P.S. w poszukiwaniu radomskiego gotyku i renesansu
Lektura "Historii Polinowa" przed radomską Farą.
Pochodząca z Radomia pisarka Zofia Romanowiczowa w powieści „Szklana kula” zawarła taki opis: "…Wyobraźcie sobie panoramę naszego miasta w średniowieczu. Kiedy podróżnik przebył odwieczne puszcze i bory, miasto ukazywało mu się w lekko wklęsłej misie rzeki Mlecznej, obwiedzione rdzawym pasem ceglanych murów obronnych, poprzerywanych basztami. Sinawa wstęga wody wypełniającej fosę opasywała miasto, do którego z rozmaitych stron prowadziły drogi i mosty zwodzone przed bramami miejskimi. Ze środka miasta wystrzeliwały dominanty w postaci wieży ratuszowej i kościoła farnego. Na południowym skraju rysował się kompleks obronny królewskiego zamku. Siłę wyrazu plastycznego podkreślała oprawa ciemnej zieleni puszcz, a wysokościową skalę miasta – niska zabudowa przedmieść i wsi podmiejskich. Wyobraźcie sobie ten widok, ten przepych w blasku pełnego słońca, wyobraźcie sobie…".
No właśnie, jeśli ktoś mimo wszystko chciałby również podążyć tropem łosickich mieszczan i odwiedzić radomską starówkę, to naszym zdaniem lepiej będzie pójść za radą pisarki i ją sobie wyobrazić. Dla szukających radomskiego gotyku i renesansu poza trzema kościołami: wspomnianym Kościołem farnym św. Jana Chrzciciela, najstarszym Kościołem św. Wacława oraz Klasztorem oo. bernardynów wraz z kościołem pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej nie ma tam zbyt wiele do oglądania. Jest wprawdzie odnowionych kilka budynków i prace rewitalizacyjne postępują, ale upłynie jeszcze sporo czasu zanim nabierze to odpowiedniego klimatu. Radom jak na niemal 200-tysięczne miasto z portem lotniczym sprawia wrażenie pustawego i zaniedbanego.
Tym bardziej należy docenić nasze poświęcenie w organizacji tej wyprawy, ale czego się nie robi dla uczczenia historii Polinowa . Wszystko ma jednak swoje granice - za lat 10 na obchody 530-lecia praw magdeburskich do Radomia się nie wybieramy.