nagłówek "Avorum respice mores" (Bacz na obyczaje przodków) – dewiza herbowa przysługująca jedynie hrabiom Ledóchowskim h. Szaława link nagłówka

grudzień 2021 r.

COVIDowa jesień

Jacek KobylińskiJesień już za kilka dni zamieni się w zimę. Po raz kolejny była to jesień pod presją COVIDu. Co rusz ktoś ze znajomych i przyjaciół choruje. W mediach też dominują dwa tematy: szczepienia i burdy na granicy. Ostatnio doszedł trzeci problem, czyli inflacja. W tej atmosferze niepewności o jurto, gubimy często radość i umykające nam uroki dnia codziennego. Co prawda pora roku też nostalgiczna. Ale nie wszystko jest takie ponure i smutne. Za kilka dni Święta Bożego Narodzenia. Dnia zacznie przybywać. Śnieg przykryje błoto i gnijące resztki minionego lata. Znów będziemy czekać na wiosnę, i łapać pierwsze cieplejsze promienie Słońca.

Tymczasem można się cieszyć ciepłem domu i korzystać z wolnego czasu, którego teraz mamy więcej, bo prace ogrodowe zakończone. A było ich trochę, jak to jesienią. Najwięcej pracy na Polinowie przysparzają opadające liście. Mamy tu wiele okazałych drzew, które cieszą oczy wiosną i latem, ale jesienią przysparzają wiele pracy. Najgorsze są potężne topole u sąsiadki. Ich grube, skórzaste liście, a są ich całe tony, zasypują trawniki, kopiec i staw. Wreszcie opadły i można odetchnąć.

Inny problem o tej porze roku to wydry. Właśnie późną jesienią rozpoczynają migracje. Wtedy duże hodowlane stawy są spuszczane do odłowów. Jednej nocy plądrowały nasz staw, zostawiając po rybnej uczcie ślady żerowania w postaci łusek po zjedzonych rybach. To zmotywowało mnie w końcu do zabezpieczenia stawu pastuchem elektrycznym. Podobno to jedyna skuteczna obrona przed tymi rabusiami. Zeszłoroczne próby odstraszania światłem i zastawianie pułapek, spełzły na niczym. Teraz spokój i ryby są bezpieczne. Wiele okolicznych stawów wydry wyczyściły dokładnie.

Niepokoi też w tym roku mizerny stan dzikiej zwierzyny. Saren i dzików, których całe stada biegały po okolicy, jakoś nie widać, a jeszcze w zeszłym roku podchodziły pod Polinów. Nie znam przyczyny. Może jakaś epidemia, a może odstrzał. Mam nadzieję, że gdy spadnie śnieg śladów i spotkań będzie więcej. Od wielu lat nie ma prawie zajęcy i kuropatw, a onegdaj było ich niemało, mimo intensywnych polowań. Przed Świętami na co drugim balkonie w Siedlcach kruszały zające. Teraz zapomniano nawet jak smakuje pasztet z tego futrzaka. Za to mnożą się lisy, bażanty i nieszczęsne bobry. Te ostatnie mają się bardzo dobrze i kolonizują z powodzeniem obszar źródliskowy Polinówki.

Jesień to też czas spotkań rodzinnych na Polinowie przy kawie i nalewce. Pamiętam takie spotkania z dzieciństwa, ale wtedy były bardziej okadzone dymem tytoniowym. W tamtych czasach palili namiętnie prawie wszyscy mężczyźni. Obecnością dzieci nikt się nie przejmował. Teraz jest odwrotnie, wszystko się kręci wokół dzieci.

Jednym słowem zmienia się przyroda, zmieniają się ludzie i ich obyczaje. Ale świat się nadal kręci, choć nie zawsze tak, jak byśmy sobie tego życzyli. W załączeniu parę migawek z tegorocznej jesieni.

Ojcowie serwisu Polinów
Polinów
Kobylińscy
południowe Podlasie
południowe Podlasie
Kobylińscy
Kobylińscy