nagłówek "Avorum respice mores" (Bacz na obyczaje przodków) – dewiza herbowa przysługująca jedynie hrabiom Ledóchowskim h. Szaława link nagłówka

Polinowski rok w domu i zagrodzie

Polinowskie motocykle

Jacek i Andrzej Kobylińscy motocyklu K-175

Jacek KobylińskiLato to pełnia sezonu motocyklowego. Zanim na Polinowie pojawiły się samochody, królowały właśnie motocykle. Najpierw w wyobraźni, jako obiekt westchnień i marzeń, a później już realnie przecierały pierwsze szlaki ery motoryzacji na Polinowie.

Kowrowiec K-175 - polinowski jeep

>Kowrowiec K-175

Producent: Kowrowskie Zakłady Zbrojeniowe w Kowrowie (Związek Radziecki)

Produkcja od: 1957 r.

Wersja zwana "Kowrowską Jawą"

To pierwszy nasz motocykl, który ujeżdżaliśmy jeszcze będąc dziećmi. Pojawił się wraz z narzeczonym naszej starszej siostry - Zdzisławem. Gdy został naszym szwagrem i stał się posiadaczem Syrenki, oddał go nam, chociaż ja chodziłem dopiero do VI klasy, a brat Andrzej do IV.

Był spełnieniem naszych marzeń o prawdziwym motocyklu. Nazwaliśmy go "jeep", bo służył do jazd terenowych. Nauka jazdy odbywała się na naszym obszernym podwórzu. Nie obyło się bez przygód, bo braciszek zawadził nim o płot i stojący za nim kibelek. Potem była już sama radość. Jeździliśmy nim do lasu i po leśnych drogach. Wspaniale "szedł" po piaszczystym gościńcu i leśnych wertepach. Jedyną wadą było to, że rozsypał się wałek rozrusznika. Części nie było można kupić, więc odpalaliśmy go "z popychu". Podziwiam odwagę Rodziców, którzy nam go sprawili w tak młodym wieku.

Był to bardzo rzadki model prototypowy, którego do Polski trafiło tylko kilka egzemplarzy. Dzisiaj wart byłby pewnie duże pieniądze, bo są kolekcjonerzy polujący na takie perełki. Niestety skończył swój żywot na wysypisku śmieci na Tatarskiej Górze.

WFM M06 - polinowska poczciwa "Pierdawka"

WFM M06

Producent: Warszawska Fabryka motocykli

Produkcja: 1954-1966 r.

Gdy skończyłem 16 lat natychmiast robiłem prawo jazdy i trzeba było myśleć o czymś zdatnym do jazdy po drogach publicznych. Takim tanim i lekkim modelem była najbardziej wówczas popularna WFM-ka. Kupiliśmy ją od sąsiada. Nie była nowa, ale w dobrym stanie. Mogłem nią wreszcie wyjechać na drogi publiczne. Cóż to była za radość, gdy mogłem jechać gdzie oczy poniosą! Woziłem też młodsze rodzeństwo, gdyż jeszcze nie mieli prawa jazdy.

Jej największą zaletą była prostota. Odpalała nawet, gdy padł akumulator. Była nieco wyższa od "jeepa" i przez to bardziej wywrotna. Parę razy w lesie po wywrotce jechałem na plecach, WFM-ka na mnie. Po czym wstawałem bez żadnego szwanku, gdyż był to motocykl lekki. Gdy zacząłem pracować i sprawiłem dobie Jawę 250, WFM-ką nadal jeździłem po leśnych ostępach. Jawa nie bardzo się do tego nadawała.

WFM-ka także skończyła na Tatarskiej Górze. Ale gdy ją tam zawoziłem, natychmiast przejęcli ją majsterkowicze z sąsiedztwa. Więc może jeszcze gdzieś się uchowała, jeśli nie w całości to we fragmentach.

Jawa 250 - "Czerwona Błyskawica"

Jawa 250

Producent: Jawa (Czechosłowacja)

Produkcja: 1953-1965 r.

Jawa 250 to był już kawalerski motocykl kupiony za pierwsze, własne zarobione pieniądze. Był już co prawda używany, ale w dobrym stanie technicznym. No na nim można już było poszaleć. Pewnie też trochę tak go ujeżdżałem, bo moi uczniowie nazwali go "Czerwoną Błyskawicą". Oczywiście z dzisiejszymi ścigaczami to z pewnością konkurencji by nie wytrzymał, ale w tamtych czasach (początek lat 70-tych XX w.) to było coś. Prowadził się płynnie, ale nie był zwrotny z powodu krótkiej kierownicy. Miał niezłe przyspieszenie i był miękki w porównaniu z WFM-ką. Jedną z pasażerek była moja późniejsza małżonka. Tak to Jawa z motocykla kawalerskiego stała się motocyklem małżeńskim.

Gdy motocykl zaczął szwankować odsprzedałem go za parę groszy szwagrowi. Ten jednak uznał, że remont będzie zbyt kosztowny więc też ją komuś odsprzedał.

WSK 175 W-2 Sport

WSK 175 W-2 Sport

Producent: Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego „PZL Świdnik”

Produkcja: od 1973 r.

Będąc już małżonkiem musiałem często się przemieszczać między Siedlcami (praca i mieszkanie), Łosicami (gospodarstwo i dom rodzinny) oraz Krzeskiem (gdzie lato spędzała żona Ala z dziećmi w letnim domu Teściów). To wymagało oszczędnego, niezawodnego pojazdu i takim był fabrycznie nowy motocykl WSK 175 w wersji Sport. Na dobrej drodze wyciągał 100 km/godz., ale wtedy tracił stabilność, gdyż był dość lekki. Był to mały, ale elegancki motocykl, żółto-czarny, z bajerowską rurą wydechową u góry, osłoniętą chromowaną kratownicą. Służył wiele lat niezawodnie, a moi synowie odbyli na nim pierwsze przejażdżki - w roli pasażerów oczywiście.

Skończył marnie, bo ukradziono go spod siedleckiego bloku mimo zablokowanej kierownicy. Zgłosiłem kradzież na milicję, która odnalazła go po dwóch latach w Zbuczynie. Złodziejami okazali się tamtejsi młodzi mieszkańcy. Ujeżdżali go po lokalnych drogach i lasach, aż zatarli silnik. Gdy go odzyskałem był kupką złomu. Pozostała szeroka, sportowa kierownica, rama i zatarty silnik. Resztę już opchnęli na części. Nadawał się już tylko na złom.

WSK 125 M06 B3 - ostatni, przeciętny i mało przydatny

WSK 125 M06 B3

Producent: Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego „PZL Świdnik”

Produkcja: 1971-1985

W kryzysie lat 80-tych, gdy brakowało wszystkiego, trudno było też dostać jakiś porządny motocykl. Zresztą mieliśmy już Fiata 125p, więc motocykl kupiłem raczej z sentymentu niż potrzeby. Udało mi się dostać jedynie dostępny WSK 125. Ani ładny, ani szybki, ale zasłyną jako motocykl, na którym uczyli się jeździć moi synowie. Ponieważ miałem coraz mniej czasu na motocyklowe przejażdżki, a z liczną rodziną jeździło się samochodem, stał najczęściej zakurzony i mało przydatny. W końcu odsprzedałem go znajomemu na wieś, gdzie dokończył żywota.

Motocykle wczoraj i dziś

Czasami jeszcze wraca chęć, żeby dosiąść takiej maszyny, ale to już tylko sentymentalne zachcianki. Kuzyn taką zrealizował i przejechał w ciągu 3 lat niespełna 200 km. To mnie ostatecznie wyleczyło z chęci zakupu kolejnego, stalowego rumaka. Pozostały wspomnienia. Trzeba obiektywnie przyznać, że motocykle odegrały całkiem ciekawą rolę w moim życiorysie.

Łosicki sklep motoryzacyjny

Sklep motoryzacyjny

Maciej KobylińskiChciałbym dorzucić jeszcze kilka słów o pewnym magicznym dla mnie miejscu w Łosicach lat 80-tych. Będąc wtedy uczniem szkoły podstawowej i spędzając wakacje na Polinowie rzadko odwiedzaliśmy "centrum", bo nie było tam dla nas nic ciekawego. Z wyjątkiem dwóch rzeczy. Pierwsza to księgarnia na skrzyżowaniu ul. Sokołowskiej i 11 listopada, a druga to położony kawałek dalej piętrowy dom handlowy, gdzie na dole znajdował się sklep motoryzacyjny. Do tej pory pamiętam zapach gumy i przyspieszone bicie serca.

Motorynka

To tam po raz pierwszy widziałem "cud PRL-u" - Motorynkę. Dzisiaj ten motorowerek wywołuje co najwyżej uśmiech politowania, dawniej była marzeniem każdego chłopaka.

MZ

Jakiś czas później, już bliżej lat 90-tych największe wrażenie zrobiły na mnie enerdowskie MZ-tki - uważane za najlepsze motory bloku sowieckiego. Ich charakterystyczny kształt zbiornika paliwa głęboko wrył mi się w pamięć.

Do tej pory jeśli zdarzy mi się być w tamtych okolicach uśmiecham się bezwiednie, bo wzrok jakoś samoczynnie obraca się w kierunku nieistniejącego od dawna sklepu, a z tyłu głowy słyszę głos -"Ciekawe, czy są jakieś nowe motory?".

Wystawa starych motocykli w Drohiczynie

Wystawa starych motocykli w Drohiczynie

Jeśli ktoś lubi klimat starych klasyków, warto wybrać się na wystawę starych motocykli do pobliskiego Drohiczyna. Można obejrzeć tam kilkadziesiąt eksponatów z Polski i różnych krajów Europy. Najstarsze z nich pochodzą z początku XX w.! Jadąc tam nie spodziewałem się zbyt wiele, a zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Naprawdę warto!

Ojcowie serwisu Polinów
Gawędy przy kominku i Polinowski rok
Kobylińscy
południowe Podlasie
południowe Podlasie
Kobylińscy
Kobylińscy